21 maja 2017

Mechatkowa historia choroby



Proszę państwa, jak zapewne państwo pamiętają, ja Mechatek zaczynam od "proszę państwa" zawsze wtedy, gdy mam do powiedzenia coś ważnego, a moja mechatkowa historia choroby jest bardzo ważna i dlatego taki wstęp. A ona jest ważna nie tylko dlatego, że dotyczy mnie Mechatka, ale także dlatego, że jakiś czas temu Przychodnia Weterynaryjna Białobrzeska poprosiła mnie Mechatka o jej opisanie, gdyż może mieć ona walory, które nazywają się edukacyjne.

A to dlatego, że ja Mechatek mam w środku nowego(S)twora, który jest leczony różnymi lekarstwami, ale głównie chemioterapią, która trzyma go pod kontrolą, nazywa się Leukeran i jest przeze mnie przyjmowana dopyszcznie. I chodzi o to, żeby troszkę przybliżyć państwu ten temat, no to ja Mechatek przybliżam. Co prawda, o opisanie historii choroby zostałam poproszona już dawno temu (pani mówi, że będzie tak z pół roku), no ale po drodze dużo się działo, na przykład najpierw różne moje i leelootkowe kryzysy zdrowotne, a teraz na dodatek ta cała przeprowadzka, gdyż proszę państwa my wszyscy przenosimy się całym stadem do nowego mieszkania i to jednak zajmuje trochę czasu, i dlatego czas na opisanie historii mojej choroby jest dopiero teraz.

I będzie proszę państwa mnóstwo zdjęć, niektóre takie, co już byłu tutaj na blogu oraz dużo zupełnie unikalnych, na przykład podczas badania i z moimi lekarzami, jak mnie trzymają na rękach i mówią do mnie Mechatka czułe wyrazy, chchchrrr!

Wszystko z moją chorobą zaczęło się dawno, dawno temu, czyli w czerwcu 2014 roku od tego, że pani zauważyła, że moje mechatkowe jelitka nie pracują prawidłowo, bo na przykład mam częste biegunki, ale na początku wydawało się jeszcze, że nie trzeba się tym za bardzo przejmować ->. Niestety mój stan się nie poprawiał i dlatego w lipcu 2014 zrobili mi specjalne badanie, które nazywa się USG i pozwala zobaczyć, co jest w środku kota. I wyszło, że po pierwsze, mam cechy przewlekłego zapalenia pęcherzyka żółciowego (dokucza mi do tej pory) oraz pogrubione ściany jelitka i dlatego pani doktor zdecydowała, że trzeba mi zrobić operację, aby pobrać wycinki jelitka do dalszego badania oraz podawać wstrętny lek, który nazywa się Metronidazol.

Mechatek po operacji
Operacja odbyła się 1 sierpnia, a ponieważ dobrze znosiłam narkozę, to przy okazji mnie wysterylizowali oraz usunęli liczne zepsute ząbki, co się fachowo nazywa sanacja jamy ustnej. A tutaj mogą sobie państwo poczytać, jak przebiegała moja rekonwalescencja ->

A potem czekaliśmy na wyniki histopatologii kawałeczków mojego jelitka, żeby na dobre wykluczyć albo potwierdzić obecność nowego(S)twora. I kiedy przyszła histopatologia ->, ja Mechatek otrzymałam również swoją własną diagnozę. I było w niej napisane, że najprawdopodobniej mam chłoniaka niskiej złośliwości, ale pewności nie ma, bo bardzo podobnie zachowują się komórki w jelitkach, kiedy kot ma IBD, czyli nieswoiste zapalenie tych jelitek. Za tym, że mam IBD przemawiało, że pomogło mi podawanie wstrętnych tabletek, które nazywają się antybiotyki, a za tym, że niekoniecznie - to, że waga nadal mi się trochę waha. Na szczęcie apetyt mi dopisywał i miałam nawet energię na zabawy.

A kiedy na pod koniec października 2014 przyszła w końcu ostateczna diagnoza ->, to się okazało, że niestety, jednak ja Mechatek mam chłoniaka... Ale jest to chłoniak niskiego stopnia złośliwości histologicznej, co oznacza, że mam przed sobą od 16 do 24 miesięcy życia. I że ten nowy(S)twór co prawda jest co prawda nieuleczalny, ale postępuje powoli i można go spowolnić nawet na bardzo długo. No więc Pani i Nasz Drugi Człowiek według wskazówek pana doktora Jagielskiego zaczęli go spowalniać.


W zasadzie wszystko szło dobrze. Nie uskarżałam się na apetyt, miałam całkiem dobry humor, chemioterapię i sterydy moi ludzie podawali mi w domu w specjalnych rękawiczkach, a na podawanie witaminy B12 jeździliśmy co 2 tygodnie do lecznicy (teraz jeździmy co miesiąc), bo na to to się już nie odważyli, gdyż ona szczypie. To znaczy kilka razy się odważyli, ale potem jednak zrezygnowali, bo mogą sobie państwo wyobrazić , co to był za cyrk. Co 2-3 miesiące stawialiśmy się na wizytę kontrolną, żeby zobaczyć, jak postępuje moja choroba i czy na przykład nie trzeba nieco zmodyfikować dawkowania leków. Pani mówi, że na kolejnych wypisach widać, jak stopniowo spada moja mechatkowa waga, gdyż mój nowy(S)twór upośledza wchłanianie, czyli nawet jak zjem dużo dobrych składników, to w środku zostanie ich tylko trochą i takie są efekty.

W związku z tym, że w czerwcu 2015 ważyłam 2,15 kg, pan doktor zalecił zrobienie USG, aby sprawdzić, co się dzieje w środku mnie Mechatka. Na szcżeście żadnych strasznych rzeczy tam nie zaleźli. I tutaj jest zdjęcie z jednego z takich badań, o proszę:

Doktor Mariusz Siedlicki i ja Mechatek podczas badania USG
fot. Rafał Nowakowski
https://www.facebook.com/rnfotografiapl/

W sierpniu 2015 o mojej sylwetce zaczęli mówić, że jest kachektyczna ->, czyli bardzo chuda, a na dodatek znów zaczęłam mieć biegunki. Dlatego podczas następnej wizyty kontrolnej czyli w październiku 2015 pan doktor Jagielski stwierdził, że mam pogorszenie, bo ważyłam już tylko 2 kg i nieco zmienił dawkowanie chemii i sterydów, żeby tak bardzo nie obciążały mojego malutkiego organizmu i nawet troszkę przybrałam na wadze. I tak się to toczyło proszę państwa przez cały następny rok.

Cały rok 2016 był stabilny, co oznacza, że nic specjalnego się nie działo. Co kilka miesięcy jeździliśmy na wizyty kontrolne, moi ludzie podawali mi lekarstwa i to wystarczyło aż go samego grudnia, kiedy pojawił się duży kryzys i moi ludzie nie pojechali nigdzie na święta. Ja Mechatek sikałam wtedy na różowo i to na dodatek poza kuwetą, co kotom zdarza się zwykle tylko wtedy jak są chore. Dostałam mnóstwo leków na mocno podwyższone tzw. wyniki wątrobowe (bo mam przewlekłe zapalenie pęcherzyka żółciowego) i kreatyninę: antybiotyk Entrocin i lek osłonowy Ranic, do podawania podskórnie w domu oraz Ulgastran i Hepatiale Forte do pyszczydła.

o, tutaj zdjęcie z kryzysu wigilijnego z 2016 roku,
przez który moi ludzie nigdzie nie pojechali na święta

No sami państwo widzą. I od tamtego kryzysu, chociaż sytuację udało się opanować, jest coraz gorzej.

Mój onkolog, pan doktor Jagielski martwi się o mnie Mechatka
fot. Pani

Kryzysy zdarzają się coraz częściej, a ja coraz bardziej tracę na wadze ->. I pojawiają się różne komplikacje z nerkami i wątrobą. Pani mówi, że to tak już będzie, bo przecież przyjmuję dużo obciążających organizm leków. Ale i tak długo ciągnę, no niech sami państwo przyznają, biorąc pod uwagę tak zwaną średnią przeżywalność przy tym typie nowego(S)twora, co go mam. Dużo śpię, najczęściej na moich ludziach, dużo jem (ale i tak jestem strasznie chuda -1,75 kg, bo słabo wchłaniam), czasem na dodatek wymiotuję.

No i tak, proszę państwa... Nasza wspólna przygoda powolutku zbliża się do końca.


Moi ludzie dostali podczas ostatniej wizyty taką ankietę od doktora Jagielskiego, która ma tytuł:
ONKOLOGIA - skala jakości życia i która pozwala ocenić, czy należy jeszcze kocie życie przedłużać według mnóstwa podpunktów... Ta ankieta pomoże im podjąć decyzję, czy to już. Pani uważa, że ważniejsza jest jakość życia niż jego długość, bo chodzi o to, aby kot, czyli w tym wypadku ja Mechatek, tym życiem się cieszył i nie cierpiał. Prawda, proszę państwa? Chchchrrr?

20 komentarzy:

  1. I ja becze,przykro mi bardzo .

    OdpowiedzUsuń
  2. ryczę jak bóbr!!!!to są tak ciężkie decyzje...Mechatku będziemy z tobą do końca i jeszcze dłużej

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję. Aczkolwiek z tym jeszcze dłużej, to nie wiem, bo przecież mnie już nie będzie...

      Usuń
    2. Przykro mi😢
      przytulam Mechatku.

      Usuń
    3. Dziękuję za przytulenie. Miziania nigdy dość!

      Usuń
  3. Odpowiedzi
    1. Jeszcze nie idziemy spać. Jeszcze troche posiedzimy, bo pani kupiła nowe smakołyki i je właśnie rozdaje.

      Usuń
    2. Tak mi przykro Mechatku, tak bardzo przykro :( Mizianki za uszkiem dla Ciebie i namów Leeloo, żeby dalej prowadziła Twojego bloga. Jesteś wielka Mechatku i bardzo kochana ....

      Usuń
    3. Mechatek dziękuje za mizianki, a blogiem rzeczywiście coś pomyślimy.

      Usuń
  4. No właśnie, z tym blogiem to niezły pomysł. Albo książka. W każdym razie trzeba Cię Mechatku koniecznie upamiętnić!

    OdpowiedzUsuń
  5. Tak mi przykro.lzy cisna sie do oczu...
    Ale pancia zrobila co mogla...zycze ci mechatku spokojnych dni, zebys juz nie cierpial...

    OdpowiedzUsuń