5 marca 2017

Mechatkowe aktualności



Dzień dobry, proszę państwa!
Pani powiedziała, że państwu, którzy są moimi bardzo wiernymi czytelnikami, należą się wieści na temat mojego stanu zdrowia oraz na różne inne tematy, więc się mam przestać tym stanem wykręcać i coś napisać. Państwo przecież cały czas pytają o to, jak się mam i to jest bardzo miłe oraz podtrzymujące na duchu.

Ja Mechatek jako kłębuszek

Niestety, z podtrzymywaniem na ciele jest trochę gorzej, bo za to z kolei odpowiedzialne są moje mechatkowe jelitka, a z nimi jest coraz gorzej, bo coraz gorzej wchłaniają substancje odżywcze. I w efekcie, chociaż zwykle mam dobry apetyt, to te substancje nie trafiają tam, gdzie powinny, czyli do moich mechatkowych komórek. I dlatego jestem coraz chudsza, co jest bardzo, ale to bardzo niepokojące. Ostatnio na przykład ważę zaledwie 1,85 kg... I dzieją się ze mną również inne niedobre rzeczy, na co zamieszczam dowód rzeczowy, czyli wypis z ostatniej wizyty:


I dlatego mój pan doktor postanowił nieco zmienić dawkowanie leków. Jak państwo widzą, chemię będę teraz łykać nie co 7 dni, tylko co 5 (za co odpowiada pani), steryd zostaje bez zmian, czyli codziennie rano (za co odpowiada Nasz Drugi Człowiek, który i tak wstaje wcześnie, co ma swoje wielkie zalety, gdyż daje się on łatwiej zaszantażować mnie Mechatkowi, żeby dodał więcej do miseczki i jest bardziej tolerancyjny na moje smakowe wydziwiania), a na dodatek trzeba mi do pyszczyła podawać taką bardzo odżywczą białą papkę, która nazywa się Megalia, za co też odpowiada pani, która się nie certoli, tylko ładuje strzykawką i już.

W związku z tym, że pani się tak bardzo martwi moją małą wagą, pan doktor cały czas uspokaja, że po pierwsze i tak nieźle sobie radzę po ponad 2 latach leczenia takimi silnymi lekarstwami, a po drugie wciąż mam całkiem niezły nastrój (mogą sobie państwo sami przeczytać: "zachowuje się normalnie", czyli jest kontaktowa i miziasta), co jest najbardziej istotne, więc mówi do moich ludzi: "proszę na razie kota nie spisywać na straty".

I ze mną jest tak.

Ciekawie jest też z Niutką, która na stare lata robi się zdecydowanie mniej autystyczna, aż pani jest w szoku. Ale nie aż takim ogromnym, ponieważ już raz obserwowała takie zjawisko, a mianowicie wtedy, gdy Sonia na starość zrobiła się odważna i chętna na głaskanie, chociaż wcześniej była skrajnie nieśmiała i uciekała, gdy ktoś tylko na nią popatrzył. No więc Niutka robi się coraz bardziej kontaktowa. Zaczęła codziennie rano przychodzić do łóżka, gwałtownie trącając i śliniąc rękę pani, żeby pani tą ręką Niutkę pogłaskała, najlepiej mocno i długo. I jest to dla niej zupełnie nowe zachowanie, tak pani powiedziała. I powiedziała też, że to bardzo miłe, poza tymi momentami, gdy Niutka zagarnia rękę pani swoją łapką, w której ma pazury. A ponieważ jest majnkunem, to jej pazury są duże. I wtedy już nie jest tak całkiem miło, bo nie zawsze uda się zdążyć schować rękę pod kołdrą.

Ilustracja o tym, jak Niutka spała w domku i wypadła, bo jak się rozprostuje,
to jest za długa, żeby się zmieścić.

A z Leeloo jest bez zmian, czyli fajnie. Poza tym, że panią niepokoi jedna sprawa. Otóż Leeloo wszystkiego uczy się przez naśladowanie mnie Mechatka i New. I ostatnio zaczęła naśladować nasze dźwięki. I umie już robić "chchchrrr!" tak jak ja Mechatek oraz miauczeć w obcym języku, tak jak Niutka, która jak wiadomo miauczy trochę inaczej, ponieważ jest majnkunem i robi "aaacha! aaacha!". Pani mówi, że w sumie to by chyba wolała, żeby Leeloo jednak normalnie mruczała, a nie robiła "chchchrrr!"

No, ale co złego w "chchchrrr!"?