7 sierpnia 2014

Rekonwalescencja Mechatka

Przez pierwsze dwa dni po operacji, która odbyła się w piątek 1 sierpnia, ja Mechatek musiałam jeździć do Przychodni Białobrzeska na kontrolę i wzmacniające kroplówki. W sobotę, bo tak trzeba zaraz po operacji, a w niedzielę, ponieważ w sobotę miałam podwyższoną temperaturę i pani doktor Marzenna Duża - Dembele powiedziała, że trzeba mnie będzie zobaczyć.

W sobotę pojechali ze mną wszyscy moi ludzie: i Pani i Nasz Drugi Człowiek, który dodawał mi otuchy podczas kroplówki. A w niedzielę ludzie podzielili się obowiązkami i kiedy Nasz Drugi Człowiek gotował obiad, ja Mechatek i Pani pojechałyśmy na kroplówkę. Pani Agata Włodarczyk, która jest asystentką w Przychodni powiedziała, że jestem idealną pacjentką, gdyż nawet łapkę trzymam przez cały czas tak, żeby kroplówka mogła lecieć dobrze i że jestem bardzo grzeczna.


A w niedzielę ludzie podzielili się obowiązkami i kiedy Nasz Drugi Człowiek gotował obiad, ja Mechatek i Pani pojechałyśmy na kroplówkę. Pani Agata Włodarczyk, która jest asystentką w Przychodni powiedziała, że jestem idealną pacjentką, gdyż nawet łapkę trzymam przez cały czas tak, żeby kroplówka mogła lecieć dobrze i że jestem bardzo grzeczna.


Kiedy już kroplówka się skończyła, można mi było wyjąć wenflonik z łapki, a pani doktor powiedziała, że dalsza rekonwalescencja może odbywać się w domu "żebyśmy tak kota nie ciągali" i dała Pani zalecenia, które widać na następnym obrazku.


O, tutaj wyżej są zalecenia dla mnie Mechatka do domu. Pani mówi, że wypisy, które daje Przychodnia Weterynaryjna "Białobrzeska" zawsze ją rozczulają i świadczą o tym, że pracują tam lekarze, którzy naprawdę lubią swoich pacjentów. I że na wypisie jest cudne nowe słowo, które koniecznie musimy zapamiętać. I Pani poprosiła jeszcze, żeby poprawili mi datę w dokumentach, bo na wcześniejszych zostałam przez przypadek postarzona, a teraz jest wreszcie dobrze.

I powoli zaczęli mnie wypuszczać do dużego pokoju, ale nie na cały czas, bo w nocy spałam z ludźmi, żeby mieli na mnie oko i niestety Niuta mnie nie poznała z powodu tego kaftanika i tych wszystkich zapachów, bo przecież normalne koty nie chodzą w pomarańczowych wdziankach i nie pachną Metronizadolem.


A to jest ta pyszna papka dla rekonwalescentów. I ja Mechatek zupełnie nie rozumiem dlaczego większość kotów jej nie lubi i trzeba im ją wlewać do pyszczydła.


Po zdjęciu wenflonika poczułam się dużo swobodniej i mogę nawet sama wskakiwać na wersalkę.


O, proszę, jak swobodnie się czuję! Niestety, na razie jeszcze muszę nosić wdzianko, żeby moja rana pooperacyjna i szwy były bezpieczne. Będą ściągnięte dopiero po weekendzie.


A jutro, czyli w piątek będzie ważny dzień, bo przyjdą wyniki histopatologii, po których będzie można rozpoznać, na co chorują moje jelitka.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz