Kocie choroby są bardzo pouczające. Nie tylko bardzo sprzyjają nauce trudnych słów, ale też weryfikują, czy ktoś naprawdę na zawsze wziął odpowiedzialność za to, co oswoił, i uczą podejmowania trudnych decyzji.
Najwięcej nauczyliśmy się przy Reszce. Na przykład o tym, co to są procenty (felieton pt. Jak koty dowiadują się o procentach), co to jest chemoterapia, badanie histopatologiczne, iniekcja domięśniowa, statystyki przeżywalności i inne skomplikowane wyrazy. Przy Soni Pani dowiedziała się, co to jest IBD (nieswoiste zapalenie jelit), o które ja Mechatek też byłam podejrzewana, dopóki się nie okazało (Diagnoza Mechatka), że jednak mam chłoniaka. A ostatnio nasi ludzie nauczyli się jeszcze jednego słowa, które brzmi sylwetka kachektyczna, gdyż taką mam teraz ja Mechatek i zostało to napisane w mojej historii choroby.
Kachektyczna znaczy strasznie chuda. Tak chuda, że kiedy by mnie zobaczył ktoś z organizacji walczących o dobro zwierząt i nic o mojej chorobie nie wiedział, a miał tendencję do pochopnego oceniania, to stwierdziłby, że trzeba mnie moim ludziom zabrać. Ważę teraz 2 kg i Pani mówi do mnie mój szkieletku, chociaż mam apetyt. Niestety mój apetyt jest bardzo wybiórczy, co jest do mnie zupełnie niepodobne, bo przecież kiedyś wchłaniałam wszystko i w ogóle nie byłam wybredna. Teraz jestem dokarmiana mokrymi chrupkami rano i wieczorem, a suchą karmą, która jest w miseczkach na stałe, gardzę, co też jest niepokojące, bo powinnam jeść więcej i częściej. Bardzo dużo śpię, prawie wcale się nie bawię i tylko wchodzę w łapkoczyny z Leeloo, która trochę wykorzystuje moją kiepską kondycję. Szybko nauczyła się, żeby mnie nie odpychać od miseczki, ale zaczepiania jakoś oduczyć się nie chce.
Pani zrobiła specjalną tabelkę, w której ma zapisane, które lekarstwa którego dnia trzeba mi podawać, żeby się nic nie pomyliło i wtedy mówi do mnie: No chodź, serduszko mechatkowe, daj pychola, a ja już jestem nieco bardziej podawalna, bo też się przyzwyczaiłam do tabletek. No, ale szału nie ma. Chudnę coraz bardziej, czasami wymiotuję i mam biegunki, a lekarstw jest coraz więcej i niektóre zaczęły już szkodzić. Więc kiepsko to wygląda.
Pani mówi, że niestety nasz pan doktor się nie myli, kiedy podaje statystyki przeżywalności. I że są one dość precyzyjne. Przy takim nowym(S)tworze, jak ten mój mechatkowy, wynoszą 16 do 24 miesięcy. I to by się, niestety zgadzało. Ja Mechatek leczę się już od lipca ubiegłego roku, a pewnie ten nowy(S)twór rozwijał się już wcześniej... I Pani mówi, że tak to trochę wygląda, że ja Mechatek powolutku znikam. I wkrótce przyjdzie czas na trudną decyzję.
I w związku tym Pani się zastanawia, jak o tym wszystkim Państwu opowiedzieć, żeby się potem nie musiała znów denerwować, kiedy będzie musiała napisać, że mnie Mechatka już nie ma. Bo, kiedy kot odchodzi, to jest czas na smucenie się i płakanie, a nie na denerwowanie na ludzi, którzy nic nie rozumieją i próbują na siłę pocieszać. I piszą o tym, że kot, który właśnie umarł, gdzieś przebywa i że na dodatek się bawi. Tak na przykład pisali o Soni i o Reszce i Pani im odpowiadała, że skoro mają informacje o miejscu pobytu jej kota, to niech go po prostu przyniosą do domu, a nie dzielą się swoimi wyobrażeniami i próbują ją na siłę nimi pocieszać. Bo Pani tych wyobrażeń nie podziela i nie są jej potrzebne. I lepiej napisać o tym teraz niż potem się irytować.
I dlatego Pani bardzo by prosiła, żeby kiedy mnie Mechatka już nie będzie, nikt tak nie pisał.
A na razie prosi o trzymanie kciuków, żebym ja Mechatek ciągnęła te statystyki jak najdłużej i żeby jak najdłużej nie trzeba było tego napisać.
Chchchrrr....
Tweetnij
Mechatku. Nic nie napiszę poza ttym, że bardzo mocno trzymam kciuki, najmocniej jak potrafię! Bardzo Cię kocham, bardzo!
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję, chchchrrr!
UsuńSmutno...
OdpowiedzUsuńSmutno. I trudno.
UsuńMechatku, bardzo cię kochamy, całujemy mordkę , łapiny i resztę . Iryska i gonia.
OdpowiedzUsuńDziękuję w imieniu Mechatka. To bardzo miłe :)
UsuńMechatku, trzymam kciuki za jak najdłuższe statystyki. Bardzo sie do Ciebie przywiązalam i przykro mi, ze może Cię nie być, ale będę pamiętała o Tobie, tak jak pamietam o swoich zwierzakach, których już nie ma. Miziam za uszkiem delikatnie.
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję w imieniu Mechatka :)
UsuńDługie noce...długie gadanie....Mam kotkę, Panna Mi, na której punkcie mam świra (miałam wcześniej koty i nie wiem czemu akurat ta). Nie, żebym utraciła jakiekolwiek racjonalne podejście, bo nadal uważam, że siatka w oknie, świeża woda i odrobaczanie to podstawa, a słowo Pańcia i mielenie mięska....hmm, łagodnie mówiąc, działa na mnie jak...no, niezbyt dobrze :p Wracając do...do przemijania....nie raz myślałam o tym, że kiedyś odejdzie...z kociego punktu widzenia, oby późno.....z mojego zawsze za wcześnie...a gdyby tak zapytać np...żółwia?...O! Tego to mijamy wszyscy od trzech pokoleń :)...Więc pogodziłam się, że kiedyś przeminie (choć nadal nie próbuję sobie wyobrazić co potem), ale...może kogoś to zaszokuje (nie taka była moja intencja) nie wiem gdzie ją pochowam? zakopię?. Wynajmuję mieszkanie...za trzy, pięć lat pewnie następne....gdzie ją mam zostawić? Głupie c'nie (jakby rzekł Kociosmętek :p)?
OdpowiedzUsuńBlog Mechatka śledzę od dawna i cokolwiek się stanie, a pozostaje życzyć Mechatkowi i Jej Pani, żeby każde cokolwiek było jak najpóźniej (nawet za lat sto, a może i więcej :), że będzie miała nadal Swoje Miejsce na Ziemii....Jej! Ale pato...patetycznie zabrzmiało:)....Mechatku z całego serca trzymamy kciuki...i nie przejmuj się co będzie to będzie, a dla Ciebie trawa zawsze będzie zielona.
Przepraszam za nazwę profilu...Powstał trzy lata temu jako pochodna pewnej polemiki...a, ze sie nie zanm na niuansach współczesnej klawiszologii....nie wiem JAK TO WYŁĄCZYĆ!
UsuńNazwa profilu trafia w moje poczucie humoru. Można ją (jakby co) zmienić, wchodząc w edycję profilu :)
UsuńDziękuję za podzielenie się swoimi reflexjami. Zawsze raźniej...
Usuńnic tylko trzeba sprawic zeby popsuc statystyki, nie dac sie zaszufladkowac...pokazywac nam swoj slodki pysiolek jeszcze jak najdluzej, trzymam kciuki i przytulam ....:)
OdpowiedzUsuńTak też staramy się działać, żeby Mechatkowi to ułatwić :)
UsuńMechatku kochana, trzymamy kciuki i pazurki z całych sił za popsucie statystyk i poprawę Twojego samopoczucia. Nie daj się, kiciu, bo wielu ludziom i kotom będzie Cię bardzo brakowało.
OdpowiedzUsuńPrzesyłamy dobre myśli i pozdrawiamy Panią...
Marta R. i Attonek
Dziękujemy za dobre myśli.
UsuńPrzydadzą się :)
Moja Frycia miała taką sylwetkę. Ważyła nawet mniej, niż 2 kilo.
OdpowiedzUsuńFrycia przeżyła około 20 lat, w tym 1,5 roku u nas.
Evik
Ojej, jakie to smutne. Mechatku...
OdpowiedzUsuńTrzymaj się Mechatku ! Moc ciepłych myśli i głaski wysyłamy <3
OdpowiedzUsuńCo mam powiedzieć....że wiem jak to jest...że moje najukochańsze Aresy, tak Aresy, i cudowna Ziuta odeszły od nas...takie życie i cudowne jest to że zostają z nami we wspomnieniach, na fotografiach, w opowieściach gdy spotkamy się całą rodziną i opowiadamy o nich wnukom. Bo to część naszej rodzinnej historii. Smutne jest to że musisz Mechatku cierpieć ale mam nadzieję że Twoja ukochana Pańcia robi wszystko aby było Ci lżej. Jeżeli możesz to poprawiaj statystyki. Trzymam kciuki.
OdpowiedzUsuńMechatku przesyłam głaski. I trzymam mocno kciuki.
OdpowiedzUsuńDziękuję w imieniu Mechatka :)
Usuńłzy mi lecą....
OdpowiedzUsuńech... smutne to.
Usuń