16 czerwca 2019

Trzymamy kciuki za Leeloo

Proszę Państwa, od kilku dni nasza Leeloo choruje. Zaczęło się niby niewinnie. Leeloo zaczęła troszkę psikać, a zaraz potem bardzo mocno kaszleć. Z nosa ciekło jej jak przy wielkim katarze, aż końcu miała go tak zapchany, że prawie nie mogła oddychać i dlatego oddychała przez pyszczek. Błyskawicznie pojechaliśmy z nią na Białobrzeską, gdzie została osłuchana i przebadana. Pani doktor Dembele zaordynowała Leelootce cała baterię leków. Leeloo nie całkiem chętnie i przy użyciu biernego oporu łykała lekarstwa: antybiotyki, przeciwzapalne i na wzmocnienie odporności. Po tygodniu kaszel przeszedł, a katar też stał się prawie niezauważalny. Sytuacja wydawała się opanowana.

Jednak od wtorku sytuacja zaczęła się pogarszać. Leeloo chowała się do szuflady i zawiesiła aktywności. Apetyt bardzo jej spadł, ale spadł też pozostałym dziewczętom, co w takie upały wcale nie było dziwne. Jednak zachowanie Leeloo stawało się coraz bardziej niepokojące. W zasadzie przestała opuszczać szufladę, wyraźnie unikając ludzkiego towarzystwa i izolując się przez cały dzień. Nie przychodziła na wołanie, a smakołyki podawane w miseczce przestały ją interesować. Kiedy zaczęła przesiadywać w pozycji bólowej i z rozszerzonymi źrenicami, stało się jasne, że sytuacja jest kryzysowa. Nie pozwalała się dotknąć, a podczas obmacywana okazało się, że strasznie boli ją przy uchu, tak mocno, że aż jęknęła. Na dodatek przestała pić, co przy takich temperaturach mogło okazać się bardzo niebezpieczne. Miała przy tym gorączkę 40 stopni.

W piątek znów wylądowaliśmy w lecznicy...



Leeloo dostała kroplówkę, żeby ją nawodnić i dostarczyć trochę składników odżywczych, znów antybiotyk, przeciwzapalne, przeciwgorączkowe i coś na wzmocnienie apetytu, żeby zaczęła cokolwiek jeść. Oraz bunondol, silny lek przeciwbólowy (opiat), aby jej nie bolało. Do podawana dopyszcznego w domu, co osiem godzin. Kupiliśmy papkę Convalencence, żeby jadła cokolwiek.

Ale co jej jest? Hipotezy podstawowe to zapalenie ucha środkowego, jakiś inny stan zapalny, może jakieś inne zakażenie. Najważniejsze to zażegnać sytuację kryzysową, żeby kot przeżył. Leczenie potem.

W sobotę podczas kontroli okazało się, że gorączka spada, ale niestety nie udało się wykonać zdjęcia RTG, żeby sprawdzić, co  się dzieje wokół jej głowy. Bo zaczęła mieć obrzęk tkanek miękkich przy głowie. I bardzo ją to boli. Doktor Tymochowicz wciąż zastanawia się co jej jest. Ropień tkanek miękkich? A może uogólniona kaliciwiroza (to bardziej pesymistyczny scenariusz)? Albo jeszcze co innego? Rak kości?

Najważniejsze, że Leeloo reaguje na antybiotyki, więc chyba nie kaliciwizoza, która jest wirusowa.

Będziemy robić USG i rozważamy też tomografię...

Trzymajcie kciuki za Leeloo.

Więcej zdjęć znajdziecie w albumie na facebooku ->