7 września 2014

Mechatek o poskramianiu velociraptorów

Proszę Państwa!

Kiedy kot poważnie choruje, wszyscy w domu poznają wiele nowych i trudnych słów takich jak na przykład: badanie USG, chemioterapia, ciśnienie wewnątrzgałkowe oraz iniekcja domięśniowa, które nie dość że są bardzo długie, to na dodatek zwykle oznaczają groźne sprawy. U nas w domu był ostatnio koci szpital, bo najpierw Reszka miała operację na chłoniaka i teraz bierze chemioterapię, a niedawno jeszcze zachorowała na prawe oko, a potem ja Mechatek miałam operację na jelitka i teraz czekam na wyniki badania histopatologicznego, więc wszyscy się dużo przy tych okazjach nauczyliśmy.

Najdłuższym i najgroźniejszym słowem, którego nauczyłam się ja Mechatek, jest słowo velociraptor.

Ono oznacza bardzo niebezpiecznego, bardzo szybkiego i bardzo nieobliczalnego drapieżnika, który jest zdolny do wszystkiego, na przykład do odgryzienia ręki tak szybko, że nikt nawet nie zauważy, kiedy to się stało. Do niedawna wszyscy mądrzy naukowcy myśleli, że velociraptorów już nie ma od wielu lat, ale moim Mechatka zdaniem oni wszyscy się pomylili, ponieważ teraz jeden z nich mieszka u nas w domu i ja Mechatek mam na to dowody.

Wszystko zaczęło się od tego, że Reszka poszła do pana doktora okulisty, ponieważ oko zrobiło się jej krzywe i czerwone, co bardzo zaniepokoiło Panią. Reszka dostała od pana doktora lekarstwa, które są w kropelkach i ma iść do kontroli za trzy tygodnie, żeby sprawdzić, czy oko się wyprostowało i czy ma normalny kolor. Pani mówi, że kropelki trzeba jej podawać do oka dwa razy dziennie, rano i wieczorem i są ich trzy rodzaje. I podaje się je tak: pierwszy rodzaj kropelek – 10 minut przerwy – drugi rodzaj kropelek – 10 minut przerwy – trzeci rodzaj kropelek. Po powrocie od okulisty Pani powiedziała, że z tym podawaniem kropelek Reszce to będzie jazda i chyba miała rację.

Bo od czasu tej wizyty zaczęły się u nas w domu dziać straszne rzeczy, które bardzo zaniepokoiły mnie Mechatka i po których wywnioskowałam, że jeden velociraptor zagnieździł się w naszym dużym pokoju, a ludzie czyli Pani i Nasz Drugi Człowiek muszą go poskramiać aż dwa razy dziennie i bardzo się narażać.

A odbywa się to tak, że najpierw zamykają mnie Mechatka i Niutę w małym pokoju, bo koty nie powinny widzieć takich przerażających sytuacji. Pani mówi wtedy: „najpierw trzeba zamknąć Mechatka, bo znowu stanie w naszej obronie i się na Reszkę rzuci z pazurami”, ale to miało miejsce tylko raz, jak ja Mechatek widziałam, że pani gania za Reszką z kocykiem, a Reszka śmie na nią warczeć i podnosić łapkę. Ludzie pewnie owijają Reszkę w kocyk, żeby ten velociraptor jej nie zaatakował, bo ona zostaje wtedy z nimi.

Proszę Państwa! Ja i Niuta czekamy bezpiecznie w małym pokoju, a velociraptor warczy, wyje i buczy tak głośno, że słychać go aż przez dwie pary drzwi i tak strasznie, że nawet Reszka by tak nie potrafiła i chyba mocno się wyrywa, bo po wszystkim ludzie wyglądają na bardzo zmęczonych.

Poskramianie velociraptora trwa aż 20 minut, a potem możemy znów wejść do dużego pokoju. I wszyscy, czyli Pani, Nasz Drugi Człowiek oraz Reszka bardzo głęboko oddychają, pewnie dlatego, że kontakt z velociraptorem powoduje ogromny stres.

No więc ja Mechatek nie widziałam velociraptora osobiście, ale go słyszałam i słyszałam też, co mówią ludzie, więc ten nasz velociraptor to chyba samica:

Pani: Z trudem udało mi się ją utrzymać.
Nasz Drugi Człowiek: Uff... Za każdym razem czuję się jak pogromca tygrysów.
Pani: Tygrysów?! Velociraptorów!

Chchchrrr!

8 komentarzy:

  1. Oj Mechatku, tyle trudnych słów i jeszcze welociraptory w domu, jak samica to może zniesie wam jajo, ale już lepiej żeby nie. Najważniejsze, że po wizycie welociraptorki może wyleczy się oko Reszki, bo to chyba ma jakiś związek, chociaż jakiś bardzo skomplikowany. A ty jak sądzisz poprawia się wygląd tego oka, czy jeszcze nie widać poprawy?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pani mówi, że naszego velociraptora samice można zobaczyć na zdjęciach. jest owinięty w kocyk, żeby nie podrapać podczas podawania kropelek.

      Usuń
  2. Oj... Biedny ten velocicośtam... Współczuję Wam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękujemy bardzo, a zwłaszcza dziękuje velociraptor.

      Usuń
  3. Oj biedna Reszka... tyle nieszczęść na jedną kociczkę... zdrowia dużo

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No mamy w domu koci szpital...

      Usuń
    2. Mechatku, w innej sytuacji bardzo bym Tobie gratulowała tak szybkiego zwiększania zasobu trudnego słownictwa, jednak bardzo mi przykro, że musicie poznawać nowe słowa akurat z zakresu weterynarii i to nie hobbystycznie... A Panią i Pana podziwiam, bo u mnie w domu też mieszkał straszliwy velociraptor i choć miało to miejsce 15 lat temu, już wtedy został zidentyfikowany jako przedstawiciel tych okrutnych i podobno wymarłych drapieżników. Dlatego życzę efektywnego i bezpiecznego poskramiania ;-)

      Usuń
    3. A nasz mieszka do teraz i wygląda na to, że jeszcze trochę pomieszka, z czego Pani i Nasz drugi Człowiek bardzo się cieszą, chchrrr!

      Usuń