14 marca 2014

Mechatek o marcowaniu (się)



Za oknami naszego domu od kilku dni zaczęły rozlegać się dźwięki i odgłosy, o których pani mówi, że są straszliwe, a my dziewczęta, czyli Niuta oraz ja Mechatek, że przepiękne.

Reszka nic na ten temat nie uważa, ponieważ nie ma w środku narządów, które odpowiadają za marcowanie się, bo jej narządy zostały wycięte podczas operacji razem z guzem, który na szczęście okazał się niezłośliwy. Ale narządy i tak trzeba było wyciąć na wszelki wypadek u pana doktora, co się nazywa sterylizacja. W tym celu kotom-dziewczynkom robi się operację usuwająca te narządy, a kocurom wystarczy usunąć nabiał, który wystaje na zewnątrz.


Pani mówi, że zdania na temat sterylizacji są podzielone nie tylko u ludzi, którzy mieszkają z kotami, ale nawet u samych doktorów. Niektórzy uważają, że wszystkie koty poza tymi rasowymi, które żyją w hodowlach, powinny być wysterylizowane, co zapobiega różnym chorobom, a inni są zdania, że to niepotrzebne obciążenie dla organizmu i jeśli nie ma bezwzględnej potrzeby, tak jak u naszej Reszki, to żeby nie sterylizować. Nasz pan doktor jest drugiego zdania, a pani się go słucha i dlatego ja Mechatek i Niuta mamy narządy.

Zarówno narządy, jak i sterylizacja mają swoje skutki. Skutkiem narządów jest marcowanie się, które przebiega głośno spektakularnie, a u kocurów obsikiwanie mieszkania. W czasie tego zjawiska kotki krzyczą na całe gardło: „Chce kocura, chcę!” i walają się po podłodze oraz przytupują tylnymi łapkami, mając nadzieję, że jakiś kocur się pojawi i będzie wiedział, co z tym wszystkim zrobić. Kocury natomiast dokonują gwałtownych łapkoczynów na innych kocurach, krzycząc przy tym: „Idź sobie stąd, idź sobie!”.

U nas w domu najgłośniej wydzierała się moja największa przyjaciółka Sonia, którą słyszeli nawet sąsiedzi. Niestety, Soni już nie ma, więc krzyczymy teraz tylko ja Mechatek i Niuta, przy czym Niuta pięknie śpiewa, a ja Mechatek skrzeczę, ale podobno nie jest to tak straszliwe, jak w przypadku Soni, więc da się wytrzymać.

Jednak największy kłopot z marcowaniem się polega nie na hałasie, tylko na tym, że jeśli w tym czasie kotka i kocur się spotkają, to po pewnym czasie pod blokiem pojawią się kolejne koty. I temu należy zapobiegać, gdyż najprawdopodobniej będą to koty bezdomne, których i tak jest za dużo i z pewnością nie powinno być więcej. I właśnie do tego służy sterylizacja, więc jeśli ktoś nie umie swojego kota upilnować, to powinien go zanieść do lecznicy na operację, żeby się nie marcował i żeby nie powstawały niepotrzebne kociaki.

W przypadku mnie Mechatka i Niuty nie ma możliwości spotkania kocura, bo jesteśmy upilnowane i w ogóle nie wychodzimy z domu, więc nasze tęsknoty pozostaną niespełnione. Nigdy. Pani mówi, że współczuje, ale tak musi być, bo u nas w domu również z pewnością nie powinno być więcej kotów. I dlatego możemy sobie tylko posłuchać.

Chchchrrr...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz