Dawno, dawno temu, za górami za lasami wzięłam ze schroniska kotka. Kotek miał ogromne, najpiękniejsze na świecie oczy i czarne futerko z białymi skarpetkami. Był to mój pierwszy kot i kompletnie nie miałam pojęcia, jak postępować z takim zwierzątkiem, a kotek zadania nie ułatwiał. Szybko okazało się, że ma wyjątkowo nieobliczalny charakter, wymagający mnóstwa cierpliwości i opatrunków na poharatane ręce. Ma na imię Reszka.
Było to dokładnie 16 lat temu, 14 września 1998 roku. W tym czasie zdążyło się zmienić niemal wszystko. Poza jednym: mój kot nadal ze mną jest i stanowi jeden z najbardziej stabilnych elementów mojego życia. Reszka jest kotem mojego życia.
Nadal ma najpiękniejsze oczy na świecie, chociaż jedno z nich zaszło bielmem na skutek potężnego zapalenia błony naczyniowej i popękanych naczyń limfatycznych. Od kilkunastu dni codziennie rano i wieczorem podajemy jej krople, które mają jej oko uratować, a ona zadania oczywiście nie ułatwia.
Od kwietnia walczymy z chłoniakiem, który zaatakował jej organizm. Gdyby nie Przychodnia Weterynaryjna „Białobrzeska” i doktor Jagielski, który leczy Reszkę chemioterapią, prawdopodobnie dawno by już jej nie było. Taki chłoniak załatwia w miesiąc. Reszka dobrze znosi chemię, chłoniak na razie się nigdzie nie odnowił, ale przy tak złośliwym nowotworze, szanse na całkowite wyleczenie są znikome.
Mój kot powoli odchodzi, a ja nie umiem o tym myśleć. Myślę za to często o opowiadaniu rosyjskiego autora Leonida Kaganowa pod tytułem „Epos drapieżnika”. Ma dwoje bohaterów: ludzkiego medyka i stworzenie o imieniu Glayla pochodzące z planety Juta. Oboje utkwili na statku kosmicznym, który uległ nieodwracalnemu uszkodzeniu. Bez szans na ratunek. Jest co prawda skafander, w którym można przedostać się do szalupy ratunkowej, ale tylko jeden. Oboje się w nim nie zmieszczą. Mogą tylko patrzeć na wirujące za oknem galaktyki i czekać. I rozmawiać. Więc rozmawiają i opowiadają sobie bajki.
Glayla przypomina kota o ubarwieniu szopa, ma wielkie kasztanowe oczy i najcieplejsze futro w całej galaktyce. Na jej planecie bardzo docenia się opowieści, eposy. Jeśli ktoś zna wiele eposów, jest bardzo szanowanym Jutą. Glayla zna ich jeszcze niewiele, więc z punktu widzenia jej cywilizacji jest jeszcze całkiem mała.
„(...)- Chronologicznie mam sześć ziemskich lat. A społecznie około siedemnastu.
- Jesteś niepełnoletnia?
- Jestem całkiem mały. Ale gdybym wrócił z Ziemi, nauczywszy się języka i eposu, mógłbym stać się pełnoletni.”
„Gdy mechanik przyniósł ją na statek w plecionym koszyku, mruczała tylko „słońce” i „dzień dobry”. Siebie nazywała w trzeciej osobie - puszysty. Porozumiewała się gestami, śmiesznie machając grubiutkimi łapkami. (...)
- Wygodniej mi mówić o sobie w rodzaju męskim - zamruczała Glayla. - Przecież człowiek jest rodzaju męskiego. Rozum też. A więc wszystko, co robi rozum, powinno być rodzaju męskiego. Jestem Glayla z rodu Jut, z planety Juta. Studiowałem wasz epos. Macie niewielki epos, kilka tysięcy lat. Można się nauczyć w ciągu doby.
(…) Glayla odwróciła do mnie mordkę i popatrzyła z dołu do góry. Kasztanowe oczy. Malutki czarny nosek. Eleganckie wąsy. I ogromne aksamitne uszy.
- Ty też jesteś mądry. - powiedziała - Opowiem ci jeden nasz stary epos i wszystko zrozumiesz.
- Bajkę? - Wstałem z fotela i usiadłem obok niej na podłodze.
- Tak, bajkę. Mamy podobne bajki do waszych - powiedziała Glayla - O smokach, księżniczkach i rycerzach.
- Nasze rasy w ogóle są podobne - skinąłem głową. - Białkowe organizmy oddychające tlenem, nawet komórki są niemal identyczne. Istnieje hipoteza, że jesteśmy jedną formą życia, przyniesioną na nasze planety z kosmosu. No i metabolizm. Przecież poprosiłaś o krople od bólu głowy i poszliśmy do boksu medycznego, gdy...
- Tutaj się zatrzymaj - Glayla postukała łapką w moje kolano. - Posłuchaj, opowiem ci bajkę. Postaram się przetłumaczyć dosłownie. Tą bajkę można opowiadać pół dnia, ale streszczę sam wątek. Dawno temu, w wiosce mieszkała księżniczka...
- W takim razie w zamku. Księżniczki nie mieszkają w wioskach. Księżniczka to córka ze znamienitego rodu. A może u was nie ma różnicy?
- Bywa, oczywiście. W tym rzecz. Księżniczka była bardzo piękna. Miała biały kosmaty brzuszek, bardzo puszysty grzbiet i najdłuższy ogon w okolicy. Miała aksamitne uszy i piękne oczy. Była bardzo mądra. Już w młodym wieku znała wiele eposów. Narzeczeni z wioski bardzo ją lubili. Przyjemnie było się z nią parzyć.
- Nie można tak mówić w bajkach. Parzenie - to tabu. No, w sensie...
- Znam tabu, nauczyłem się waszego eposu oceanicznego. Dobrze, ocenzuruję. Pewnego letniego dnia wyszła z zagradzenia w stare choinki.
- Las?
- Tak, gęsty, sosnowy las. Z bezpiecznego zagradzenia. Nagle z choinek wyskoczył smok, pochwycił księżniczkę, uniósł się w powietrze i zaniósł ją do górskiego gniazda. Mieszkańcy wioski zdecydowali, że ona zginęła. Ale najmniej ładny narzeczony wyruszył na poszukiwanie. Szedł bez odpoczynku wiele dni i nocy. Trawa, drzewa, strumienie i ptaki karmiły go, ogrzewały i wskazywały drogę. W końcu wszedł na górę i nocą dotarł do gniazda smoka. Smok spał, a księżniczka była zamknięta w kamiennej ciemnicy. Ale on znalazł szczelinę, zawołał księżniczkę i ona go usłyszała. Był obok i rozmawiali o wszystkim na świecie - całą noc aż do rana.
Glayla zamilkła i popatrzyła na mnie.
- Mów dalej, słucham cię uważnie.
- Koniec.
- Co? Koniec bajki?
- Tak.
- Więc na czym polega jej sens?
- Księżniczka już się nie bała.
- Nie zwyciężył smoka, nie otworzył więzienia?
- W naszych bajkach nie to jest najważniejsze. Może zwyciężył. Może nie. Może nie mógł otworzyć ciemnicy. Może smok rano zjadł ich oboje. Albo smok zjadł księżniczkę, a on się schował. Za to księżniczka wiedziała, że obok jest przyjaciel. Nie bała się już. On przyszedł, żeby być razem z nią. Przecież to jest najważniejsze - być ze sobą do samego końca.”
Ludzkie bajki (eposy) potrzebują konkretnego zakończenia. Ktoś zwycięża, ktoś przegrywa. To cecha charakterystyczna eposów tworzonych w kulturach drapieżników. Człowiek jest drapieżnikiem. Jutowie nie. Ich bajki są inne.
Opowiadanie Kaganowa ma trzy zakończenia. Może bohater uśpi Glaylę, zmieści ją w ratunkowym skafandrze, dostanie się do szalupy, a po powrocie na Ziemię wypcha jej cenne futro i postawi na strychu. Może ją uśpi i podda kremacji, szczątki rozsypując w kosmosie, a sam przedostanie się do szalupy. Może uśpi ją lekko, tak aby można ją było w narkozie przenieść do szalupy i uratuje.
Możemy wybrać. Ale nie to jest najważniejsze. Najważniejsze jest to, że byli razem i „rozmawiali o wszystkim na świecie - całą noc aż do rana”.
Nie wiem, jak zakończy się bajka o Reszce. Może jej oka nie uda się uratować. Może już wkrótce zabije ją chłoniak. Statystycznie ten schemat leczenia chemioterapią daje jej 30 tygodni bez nawrotu. A może wyzdrowieje i będzie jeszcze żyła kilka lat, a doktor Jagielski napisze na podstawie jej przypadku habilitację. Może.
Albo jeszcze inaczej. Wiem, jak zakończy się bajka o Reszce. Ponieważ wszystkie bajki kończą się tak samo. Wszystkie.
Ale nie to jest najważniejsze.
„Może zwyciężył. Może nie. Może nie mógł otworzyć ciemnicy. Może smok rano zjadł ich oboje. Albo smok zjadł księżniczkę, a on się schował. Za to księżniczka wiedziała, że obok jest przyjaciel. Nie bała się już. On przyszedł, żeby być razem z nią. Przecież to jest najważniejsze - być ze sobą do samego końca.”
Tweetnij
Było to dokładnie 16 lat temu, 14 września 1998 roku. W tym czasie zdążyło się zmienić niemal wszystko. Poza jednym: mój kot nadal ze mną jest i stanowi jeden z najbardziej stabilnych elementów mojego życia. Reszka jest kotem mojego życia.
Nadal ma najpiękniejsze oczy na świecie, chociaż jedno z nich zaszło bielmem na skutek potężnego zapalenia błony naczyniowej i popękanych naczyń limfatycznych. Od kilkunastu dni codziennie rano i wieczorem podajemy jej krople, które mają jej oko uratować, a ona zadania oczywiście nie ułatwia.
Od kwietnia walczymy z chłoniakiem, który zaatakował jej organizm. Gdyby nie Przychodnia Weterynaryjna „Białobrzeska” i doktor Jagielski, który leczy Reszkę chemioterapią, prawdopodobnie dawno by już jej nie było. Taki chłoniak załatwia w miesiąc. Reszka dobrze znosi chemię, chłoniak na razie się nigdzie nie odnowił, ale przy tak złośliwym nowotworze, szanse na całkowite wyleczenie są znikome.
Mój kot powoli odchodzi, a ja nie umiem o tym myśleć. Myślę za to często o opowiadaniu rosyjskiego autora Leonida Kaganowa pod tytułem „Epos drapieżnika”. Ma dwoje bohaterów: ludzkiego medyka i stworzenie o imieniu Glayla pochodzące z planety Juta. Oboje utkwili na statku kosmicznym, który uległ nieodwracalnemu uszkodzeniu. Bez szans na ratunek. Jest co prawda skafander, w którym można przedostać się do szalupy ratunkowej, ale tylko jeden. Oboje się w nim nie zmieszczą. Mogą tylko patrzeć na wirujące za oknem galaktyki i czekać. I rozmawiać. Więc rozmawiają i opowiadają sobie bajki.
Glayla przypomina kota o ubarwieniu szopa, ma wielkie kasztanowe oczy i najcieplejsze futro w całej galaktyce. Na jej planecie bardzo docenia się opowieści, eposy. Jeśli ktoś zna wiele eposów, jest bardzo szanowanym Jutą. Glayla zna ich jeszcze niewiele, więc z punktu widzenia jej cywilizacji jest jeszcze całkiem mała.
„(...)- Chronologicznie mam sześć ziemskich lat. A społecznie około siedemnastu.
- Jesteś niepełnoletnia?
- Jestem całkiem mały. Ale gdybym wrócił z Ziemi, nauczywszy się języka i eposu, mógłbym stać się pełnoletni.”
„Gdy mechanik przyniósł ją na statek w plecionym koszyku, mruczała tylko „słońce” i „dzień dobry”. Siebie nazywała w trzeciej osobie - puszysty. Porozumiewała się gestami, śmiesznie machając grubiutkimi łapkami. (...)
- Wygodniej mi mówić o sobie w rodzaju męskim - zamruczała Glayla. - Przecież człowiek jest rodzaju męskiego. Rozum też. A więc wszystko, co robi rozum, powinno być rodzaju męskiego. Jestem Glayla z rodu Jut, z planety Juta. Studiowałem wasz epos. Macie niewielki epos, kilka tysięcy lat. Można się nauczyć w ciągu doby.
(…) Glayla odwróciła do mnie mordkę i popatrzyła z dołu do góry. Kasztanowe oczy. Malutki czarny nosek. Eleganckie wąsy. I ogromne aksamitne uszy.
- Ty też jesteś mądry. - powiedziała - Opowiem ci jeden nasz stary epos i wszystko zrozumiesz.
- Bajkę? - Wstałem z fotela i usiadłem obok niej na podłodze.
- Tak, bajkę. Mamy podobne bajki do waszych - powiedziała Glayla - O smokach, księżniczkach i rycerzach.
- Nasze rasy w ogóle są podobne - skinąłem głową. - Białkowe organizmy oddychające tlenem, nawet komórki są niemal identyczne. Istnieje hipoteza, że jesteśmy jedną formą życia, przyniesioną na nasze planety z kosmosu. No i metabolizm. Przecież poprosiłaś o krople od bólu głowy i poszliśmy do boksu medycznego, gdy...
- Tutaj się zatrzymaj - Glayla postukała łapką w moje kolano. - Posłuchaj, opowiem ci bajkę. Postaram się przetłumaczyć dosłownie. Tą bajkę można opowiadać pół dnia, ale streszczę sam wątek. Dawno temu, w wiosce mieszkała księżniczka...
- W takim razie w zamku. Księżniczki nie mieszkają w wioskach. Księżniczka to córka ze znamienitego rodu. A może u was nie ma różnicy?
- Bywa, oczywiście. W tym rzecz. Księżniczka była bardzo piękna. Miała biały kosmaty brzuszek, bardzo puszysty grzbiet i najdłuższy ogon w okolicy. Miała aksamitne uszy i piękne oczy. Była bardzo mądra. Już w młodym wieku znała wiele eposów. Narzeczeni z wioski bardzo ją lubili. Przyjemnie było się z nią parzyć.
- Nie można tak mówić w bajkach. Parzenie - to tabu. No, w sensie...
- Znam tabu, nauczyłem się waszego eposu oceanicznego. Dobrze, ocenzuruję. Pewnego letniego dnia wyszła z zagradzenia w stare choinki.
- Las?
- Tak, gęsty, sosnowy las. Z bezpiecznego zagradzenia. Nagle z choinek wyskoczył smok, pochwycił księżniczkę, uniósł się w powietrze i zaniósł ją do górskiego gniazda. Mieszkańcy wioski zdecydowali, że ona zginęła. Ale najmniej ładny narzeczony wyruszył na poszukiwanie. Szedł bez odpoczynku wiele dni i nocy. Trawa, drzewa, strumienie i ptaki karmiły go, ogrzewały i wskazywały drogę. W końcu wszedł na górę i nocą dotarł do gniazda smoka. Smok spał, a księżniczka była zamknięta w kamiennej ciemnicy. Ale on znalazł szczelinę, zawołał księżniczkę i ona go usłyszała. Był obok i rozmawiali o wszystkim na świecie - całą noc aż do rana.
Glayla zamilkła i popatrzyła na mnie.
- Mów dalej, słucham cię uważnie.
- Koniec.
- Co? Koniec bajki?
- Tak.
- Więc na czym polega jej sens?
- Księżniczka już się nie bała.
- Nie zwyciężył smoka, nie otworzył więzienia?
- W naszych bajkach nie to jest najważniejsze. Może zwyciężył. Może nie. Może nie mógł otworzyć ciemnicy. Może smok rano zjadł ich oboje. Albo smok zjadł księżniczkę, a on się schował. Za to księżniczka wiedziała, że obok jest przyjaciel. Nie bała się już. On przyszedł, żeby być razem z nią. Przecież to jest najważniejsze - być ze sobą do samego końca.”
Ludzkie bajki (eposy) potrzebują konkretnego zakończenia. Ktoś zwycięża, ktoś przegrywa. To cecha charakterystyczna eposów tworzonych w kulturach drapieżników. Człowiek jest drapieżnikiem. Jutowie nie. Ich bajki są inne.
Opowiadanie Kaganowa ma trzy zakończenia. Może bohater uśpi Glaylę, zmieści ją w ratunkowym skafandrze, dostanie się do szalupy, a po powrocie na Ziemię wypcha jej cenne futro i postawi na strychu. Może ją uśpi i podda kremacji, szczątki rozsypując w kosmosie, a sam przedostanie się do szalupy. Może uśpi ją lekko, tak aby można ją było w narkozie przenieść do szalupy i uratuje.
Możemy wybrać. Ale nie to jest najważniejsze. Najważniejsze jest to, że byli razem i „rozmawiali o wszystkim na świecie - całą noc aż do rana”.
„Zsunąłem się z fotela i położyłem na podłodze. Glayla zwinęła się obok.
- Nie zostawisz puszystego? - Zamruczała sennie.
- Oczywiście, że nie. - odparłem.”
- Nie zostawisz puszystego? - Zamruczała sennie.
- Oczywiście, że nie. - odparłem.”
Nie wiem, jak zakończy się bajka o Reszce. Może jej oka nie uda się uratować. Może już wkrótce zabije ją chłoniak. Statystycznie ten schemat leczenia chemioterapią daje jej 30 tygodni bez nawrotu. A może wyzdrowieje i będzie jeszcze żyła kilka lat, a doktor Jagielski napisze na podstawie jej przypadku habilitację. Może.
Albo jeszcze inaczej. Wiem, jak zakończy się bajka o Reszce. Ponieważ wszystkie bajki kończą się tak samo. Wszystkie.
Ale nie to jest najważniejsze.
„Może zwyciężył. Może nie. Może nie mógł otworzyć ciemnicy. Może smok rano zjadł ich oboje. Albo smok zjadł księżniczkę, a on się schował. Za to księżniczka wiedziała, że obok jest przyjaciel. Nie bała się już. On przyszedł, żeby być razem z nią. Przecież to jest najważniejsze - być ze sobą do samego końca.”
Opowiadanie „Epos drapieżnika” ukazało się w „Nowej Fantastyce” w lipcu 2003 roku.
Można je przeczytać również tutaj: Epos drapieżnika ->
Można je przeczytać również tutaj: Epos drapieżnika ->
Tweetnij
Nie znałam tego opowiadania.
OdpowiedzUsuńA wam życzę wielu szczęśliwych lat razem.
Jest to jedno z najpiękniejszych opowiadań, jakie czytałam.
UsuńPrzepieknie Pani napisala. To wlasnie tak jest z "bajkami". Wszystkie sie koncza. Moje "bajki" juz prawie wszystkie dotarly do konca. Jednak do ostatniej chwili nie wiadomo jak dlugie beda. Niektore skonczyly sie bardzo szybko i bez powodu, a inne trwaly bardzo, bardzo dlugo, przekraczajac najsmielsze oczekiwania. Zycze Pani i Reszce z calego serca oby bajka byla jeszcze bardzo dluga.
OdpowiedzUsuńTak, wszystkie bajki się kończą. I wszystkie tak samo. Ale to, co się dzieje przed zakończeniem jest najważniejsze. Dziękujemy za ciepłe słowa.
UsuńA pani powiedziała jeszcze, że to bardzo fajnie, że komentarze zaczęły się pojawiać na blogu, a nie tylko w innych miejscach, bo to znaczy, że moje mechatkowe usamodzielnianie się jako autorki przebiega dobrze, chchchrrr!
UsuńWzruszyłam się... Tak pięknie napisałaś... Wszystkiego najlepszego dla Reszki i dla Ciebie... Kawał czasu jesteś razem... :)
OdpowiedzUsuńKawał czasu - kawał życia :)
UsuńBardzo się martwię o Reszkę i Ciebie.
OdpowiedzUsuńJa też się bardzo martwię. Dziękuję za wsparcie.
UsuńJa już przestałam się bać. Zostaje taka ogromna dziura, której niczym nie można wypełnić. I łzy nie do wypłakania. Żyjesz, bo musisz, nic więcej. Jesteś dzielna (okropne słowo).
OdpowiedzUsuńJestem dzielna i Reszka jest dzielna. Na razie możemy.
UsuńBardzo współczuję. Wiem, że była kotem Twojego życia.
Reszka jest bardzo kochanym kotem. I to jest najlepsze, co mogło ją spotkać w życiu. A dzięki felietonom Mechatka i Pani- jest kochana przez coraz więcej osób. Życzymy Wam jeszcze wielu cudownych lat razem. Ania, Elmo i Fela
OdpowiedzUsuńDziękujemy - takie życzenia bardzo się nam przydadzą.
UsuńNie mogę zamieścić komentarza :(
OdpowiedzUsuńTo znaczy?
UsuńTo znaczy tylko tyle ,że niektórzy powinni zostać przy pisaniu wiecznym piórem ;)Na szczęście na szóstym razem się udało:)
Usuńhihihi, gratuluję :)
UsuńTak sobie myślę Mechatku ,że Reszka miała dużo szczęścia spotykając Panią .Pani miała szczęście trafiając na Reszkę .Obie mają szczęście ,że są tyle lat razem , mają tyle wspomnień .Wierzę ,że jeszcze dużo czasu przed nimi.
OdpowiedzUsuńO tak, my wszyscy mamy szczęście, że na siebie trafiliśmy I Reszka i New i ja Mechatek i Pani i Nasz Drugi Człowiek też.
UsuńI Reszka ma sporo szczęścia, że spotkała Ciebie i Ty ją.
OdpowiedzUsuń....
Nie mam pojęcia, jak będzie wyglądał ciąg dalszy Waszej bajki, ale ważne, że jesteście wszyscy razem.
Właśnie tak o tym myślę :)
UsuńBardzo pięknie napisane.... Życzymy Reszce dużo dużo zdrowia i wytrwałości w walce z chorobą. I mocno trzymamy kciuki i łapki!
OdpowiedzUsuńDziękujemy. Każde łapki się przydadzą.
UsuńMoje dwie Glayle zaczęły 15 rok życia i 15ty ze mną, było różnie.Mam nadzieję, że nasza bajka jeszcze będzie trwać i będziemy razem do końca. Zyczę Wam zdrowia i wytwałości i BYCIA ZE SOBĄ DO KOŃCA.
OdpowiedzUsuńJa Mechatek życzę we wam bardzo długiej bajki i bardzo dziękuję za życzenia w imieniu pani i Reszki.
UsuńStrasznie smutno czytać o chorobie Reszki. Ja mojego przyjaciela pożegnałam w maju po pół roku choroby. Obyście z Reszką mogły być razem jak najdłużej. Mocno trzymamy kciuki.
OdpowiedzUsuńOpowiadanie piękne. Nie znałam go - dziękuję, że mogłam przeczytać.
Tak, jest to piękne opowiadanie.
UsuńBardzo mi przykro z powody Twojego przyjaciela. A dobra energia i życzenia bardzo nam się teraz przydadzą.
Bardzo pięknie... Życzę Wiele Dobrego! A Mechatkowe pisanie lubię od dawna i gdziekolwiek :-)
OdpowiedzUsuńTo zapraszam do czytania i przeglądania również starszych postów, takich archiwalnych.
UsuńMam nadzieje że Reszka sie wyliże z tych paskudnych choróbsk i będzie mogła dalej pokazywać swój reszkowy charakterek :-) pozdrowienia dla Ciebie, Mechatku i Twojej Pani ode mnie i moich chłopców- Kajtka i Figla ;-)
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję w imieniu całego naszego stada!
UsuńWspółczuję choroby Reszki :( Trzymam kciuki za kurację !
OdpowiedzUsuńNasz kochany Filipek miał 16 lat jak odszedł na niewydolność nerek :((
Bardzo za nim tęsknię ...
Bardzo dziękuję i przekazuję wyrazy współczucia od Pani.
UsuńDziekuję.
UsuńW tej trudnej sytuacji szukaj tego co nadal macie. Najwazniejszy jest czas dany wam obu, ktory mozecie przezywac teraz bardzo swiadomie, cieszac sie kazda chwila. To najcenniesze świadome minutki ktore macie. Tak sobie tłumaczylam nasz czas spedzony z Rudzisiem, kiedy wiedzielismy, ze juz nie ma odwrotu. Siedzielismy sobie w ogrdzie i cieszylismy sie soba i sloneczkiem.
OdpowiedzUsuńGlaskamy Reszkę i przytulamy Pancię :*
Dla Reszki to w sumie bardzo dobry czas. Dobrze znosi chemię, a poza tym dostaje mnóstwo smakołyków, w których przemycamy inne lekarstwa. Podawanie kropel do oka jest dość stresujące - dla wszystkich. Mamy te kilka miesięcy, żeby nacieszyć się sobą.
UsuńOgromne kciuki za Reszkę. Moc sił dla Was...
OdpowiedzUsuńBardzo dziękujemy. Jeszcze jakoś wyrabiamy, gorzej znosi to New.
Usuń