2 lipca 2012

Mechatek o tym, jak oswoiła się Sonia

Oswajanie się kotów to jest bardzo skomplikowana sprawa, ale ja Mechatek zaraz wszystko wytłumaczę. Po pierwsze udomawianie się i oswajanie się to nie jest to samo.

Wszystkie koty udomowiły się dawno temu, bo aż kilka tysięcy lat, a na dodatek jeszcze bardzo daleko od naszego domu. Ale już oswoić się każdy kot musi na własną łapę, a jest to możliwe tylko, jak się ma swój dom. I to się nazywa szansa. Niektóre koty ją dostają i dzięki temu mogą zostać kotami domnymi, czyli mieć swój dom i swoich ludzi, ale jest też dużo kotów bezdomnych, które domu i szansy na oswojenie nigdy nie miały. I jeszcze są koty, które mają swój dom i ludzi i szansę, ale nie chcą z niej skorzystać i o nich się mówi przypadki beznadziejne. Niektóre przypadki beznadziejne są beznadziejne tylko pozornie, o czym czasami trzeba się przekonywać bardzo długo, a najlepszym przykładem takiego przypadku jest moja największa przyjaciółka Sonia, której oswajanie trwało aż siedem lat.

Sonia była przypadkiem beznadziejnym, bo chociaż miała normalne kocie dzieciństwo i wychowywała ją razem z rodzeństwem prawdziwa kocia mama, to kiedy już przejechała pół Polski w plecaku i trafiła do nas do domu, to dalej wychowywała ją Reszka, a wychowywanie przez Reszkę może mieć straszny wpływ na osobowość kota. Chodzi o to, że Reszka ma nieobliczalny i przerażający charakter, którym straszy inne koty, a nawet ludzi, więc Sonia najpierw często była przerażona, a potem już jej tak zostało. I z tego wszystkiego zrobiła się skrajnie nieśmiała.

Jej nieśmiałość była tak wielka, że zasłaniała całą Sonię razem z ogonkiem i dlatego często nie można jej było zobaczyć, a co dopiero oswoić. Pani mówi, że przez kilka pierwszych lat wystarczyło popatrzeć na Sonię, żeby jej wielka nieśmiałość zaraz się objawiła, a zaraz potem uciekła razem z Sonią na półkę w kuchni albo za szafkę, a wtedy nie było widać ani Soni ani jej nieśmiałości i tylko czasem wyglądały jej oczy tak samo wielkie jak nieśmiałość. I nawet, proszę Państwa, nie przychodziła na mizianie, czego ja Mechatek już zupełnie nie potrafię zrozumieć.

Ale któregoś dnia Pani powiedziała, że dalej tak być nie może i postanowiła oswoić Sonię na siłę. A ponieważ kota oswaja się przez trzymanie go na kolanach i mizianie, to w domu było dużo biegania i łapania Soni. Na rękach Sonia nieruchomiała z tej nieśmiałości i ze strachu, ale dzięki temu można ją było odwrócić brzuszkiem do góry oraz głaskać po głowie, po szyi i po brzuszku też, bo się wcale nie wyrywała, a po dłuższej chwili nawet zaczynała mruczeć, a wiadomo, co to oznacza. I tak Sonia polubiła głaskanie i zrozumiała, że to jest miłe, ale przez długi czas za każdym razem trzeba ją było do głaskania upolować, a na dodatek pozwalała się głaskać tylko w jednej pozycji, czyli brzuszkiem do góry, bo tylko tak umiała. Ale nadal nie przychodziła na kolana sama, tylko czekała, aż Pani ją upoluje.

I dopiero, kiedy Sonia miała siedem lat nastąpiło wielkie wydarzenie, czyli oswojenie się Soni, co było bardzo zadziwiające, bo w takim wieku kocia osobowość raczej się już nie zmienia, a tu proszę. Pani mówi, że to chyba miało związek z tym, że Sonia zaczęła wtedy chorować i trzeba z nią było często jeździć do pana doktora, a po drodze miała mnóstwo miziania i Pani mówiła do niej dużo miłych słów cichym głosem, co dla kota jest bardzo przyjemne, A ponieważ Sonia najbardziej się bała wychodzenia, to pani powtarzała: nie bój się, Sonieczko, zawsze wrócimy do domu i pokazała jej, że to prawda, aż wreszcie Sonia uwierzyła i od tego dnia wszystko było inaczej i ja Mechatek nawet to pamiętam.

Sonia zaczęła sama podchodzić do ludzi i zaczepiać łapką, a kiedy nie zwracali uwagi, to głośno i przejmująco miauczała i wpatrywała się wielkimi oczami, aż trzeba było kota przewalić na plecy i głaskać po brzuszku, bo się nie dało wytrzymać. Zamiast nieśmiałości Sonia zaczęła objawiać nachalność, bo jak chce być miziana, to potrafi nawet wytrącić człowiekowi z ręki książkę i to jest zmiana radykalna.

I dlatego nie należy się zrażać nawet przypadkami beznadziejnymi, bo nie wiadomo, czy one, tak jak Sonia, nie są beznadziejne tylko pozornie i kiedy radykalna zmiana się wydarzy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz