2 września 2010

Szczerbatek


No i już wszystko dobrze. Po kontroli u doktora Wątroby okazało się, że ząbek usunięty w warunkach domowych, został usunięty fachowo, dziąsło zagoiło się ślicznie, a od teraz Mechatek będzie Mechatkiem-Szczerbatkiem. Pozostałe ząbki skończą kiedyś tak samo, z wchłoniętymi przez Mechatka korzeniami, ale na razie to kwestia przyszłości. Mechatek ma słabiutkie kości, bo niedoborów z wczesnego kocięctwa na ulicy i przebytej krzywicy nie da się nadrobić, choćby nie wiem jak świetne warunki miała potem w domu... No, nic. Jak przyjdzie co do czego, to zgłosimy się na konsultacje do Fifona i Kacperka.


Poza tym: spod pachy Mechatka doktor wydobył kaszaka, na szczęście to nic groźnego. Poza tym biegunka musiała się wyleczyć samoistnie (przy niewielkiej zmianie karmy na wysoce specjalistyczną i wysoce pyszną, którą najpierw Mechatek usiłował wyżerać chorej New, a potem dostawał już legalnie zgodnie z zaleceniem i był przeszczęśliwy z tego powodu), ponieważ Mechatek okazał się kotem "niepodawalnym", co oznacza, że lekarstwa w syropie podać się jej nie da. Nigdy wcześniej nic takiego nie dostawała, więc nie podejrzewaliśmy na jaką odległość potrafi pluć zdeterminowany kot. Dużą. Z dużym promieniem rozprysku... Przy tym krzyczała (a Reszka chciała ją bronić - co było niebezpieczne dla ludzi) oraz wyrywała się tak sprytnie, że nie dało się jej przytrzymać. Po 3 ocharczenia przez Mechatka razach zrezygnowaliśmy.

Aha, i było iiiiiUŁŁŁŁ!!!! iiiiiUŁŁŁŁ!!!!
Dużo razy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz