Wywiad z Sonią
Soniu - gratulacje! Zostałaś kolejnym Kotem Tygodnia! Jak się z tym czujesz i jak zamierzasz to uczcić?
Dziękuję, to bardzo miłe. Nie spodziewałam się tego, przecież nie wyróżniam się niczym szczególnym. Jestem skromną i nieśmiałą kotką. Ostatnio byłam też zbyt zaabsorbowana sprawami osobistymi, a zwłaszcza życiem uczuciowym, by zwracać uwagę na to, co się dzieje dookoła. Jeśli mogłabym coś zasugerować, prosiłabym o mały kawałek makreli. Albo troszkę większy kawałek? Bo o całą makrelę już nie śmiem prosić…
Jak trafiłaś do domu Eli i jak wyglądały twoje pierwsze chwile w nowym domu?
Ela wybrała mnie, ponieważ byłam dziewczynką i miałam białe skarpetki. Pochodzę spod Włocławka, gdzie mieszka tata Eli, a dokładnie ze stodoły. Sielskie dzieciństwo wspominam z nostalgią: wraz z czwórką rodzeństwa urodziliśmy się na sianie, a nasza mama uczyła nas wszystkiego. Aż któregoś dnia zostaliśmy zabrani do ludzkiego domu, obejrzani i zostałam zapakowana do torby. Tak bardzo się bałam, że nie mogłam nawet piszczeć. A potem kilkugodzinna podróż: te stukoty, hałasy, obce zapachy, wszystko takie straszne! Przesiadka w Katowicach do drugiego pociągu, potem taksówką do domu. Tam już nie wytrzymałam, chciałam stamtąd uciec i wyrwałam się, kiedy tylko samochód się zatrzymał. Szukali mnie po krzakach, aż taksówkarz wpadł na pomysł, że może jestem pod silnikiem. Znaleźli mnie wśród kabli. W domu okazało się, że Reszka, która z Elą mieszkała już rok, jest o mnie bardzo zazdrosna. Była wtedy naprawdę, ale to naprawdę okropna. Dopiero po kilku dniach przestała syczeć i zaczęła wylizywać mi główkę, a ponieważ bardzo tęskniłam, pozwoliła mi też wtulać się w siebie i udawała moją mamę.
W twoim domu mieszkają trzy inne kotki. Cztery kocice i pewnie cztery różne charaktery. Jak się dogadujecie. Czy dochodzi między wami do kłótni? Jeśli tak - to co powoduje owe niesnaski?
Najwięcej konfliktów prowokuje New. Nie wiem, dlaczego mnie nie lubi, jestem przecież delikatna i łagodna, staram się nie wchodzić jej w drogę, nie zwracać na nią uwagi, a i tak zawsze skądś na mnie wyskoczy. Goni za mną, próbuje obwąchiwać, skacze na mnie. Kiedy jest zbyt natarczywa, warczę. Warczę doskonale: głęboko, głośno, imponująco i stanowczo. Nawet Reszka wtedy się wycofuje, wiedząc, że żarty się skończyły. Jestem bardzo opanowaną kotką, niełatwo mnie sprowokować, ale raz nie wytrzymałam i drapnęłam ją w oko. Ela bardzo się martwiła, bo ona to oko miała wtedy chore i bała się, jak się między nami ułoży. Zdaniem Eli New jest spokojna. Moim zdaniem New jest zbyt rozbrykana i na zbyt wiele sobie pozwala.
Jesteś dostojną dziesięcioletnią kotką. Czy zdarza ci się czasem jeszcze szaleć jak małemu kociątku – lubisz się bawić; jak spędzasz swoje dni?
Czy ja szaleję? Och, oczywiście, że nie! To takie niepoważne. Zresztą nigdy zbytnio nie interesowałam się tymi dziecinnymi zabawami. Dawno temu, kiedy byłam mała, Ela usiłowała mnie przekonać do zabawy sznureczkiem, tłumaczyła, że należy poskoczyć, oderwać łapki od ziemi, ale to nie dla mnie. Po pierwsze z powodu Reszki bałam się wyjść spod krzesła, a po drugie nie rozumiałam i nadal nie rozumiem, po co miałabym za tym sznureczkiem biegać? Dużo przyjemniejsze jest spanie w domku, na którym spędzam najwięcej czasu. Miło wspominam kaflowy piec w poprzednim mieszkaniu, na którym można było się wygrzewać lub chronić przed Reszką, która wtedy była jeszcze bardzo nieprzyjemna, ale nie potrafiła wskoczyć tak wysoko. Lubię też wyglądać przez okno - tam się tyle dzieje w bezpiecznej odległości. Wieczorami przychodzę do Eli, zaczepiam ją łapką za rękaw, a wtedy ona przewala mnie na plecy i głaszcze po brzuszku albo wyczesuje. To najcudowniejsze chwile całego dnia.
Jeśli na jeden dzień mogłabyś zostać kimkolwiek na świecie – kim chciałabyś zostać i dlaczego?
Może zostałabym kocim edukatorem i uświadamiała ludzi, co jest potrzebne do szczęścia i bezpieczeństwa, takim delikatnym jak ja, kotom. Gdybym mogła, zlikwidowałabym też wszystkie hałasy, nagłe dźwięki, odkurzacze, pośpiech, zmieszanie i inne niepokojące sytuacje.
Co cię najbardziej smuci, co cię najbardziej cieszy?
Czuję się nieszczęśliwa, kiedy New zajmie mój domek. Nie lubię przeprowadzek, chociaż na nowym miejscu zawsze najodważniej pierwsza badam teren. Martwią mnie moje bezoary włosowe w brzuszku oraz nienajlepsze wyniki badań krwi. Bardzo się boję jeździć do weterynarza, bo goli mi łapkę i wbija w nią igły. Cieszy mnie, kiedy Ela w osobnej miseczce zostawia dla mnie smakołyki i odpędza inne dziewczyny, ponieważ jestem zbyt dobrze wychowana i nieśmiała, by się tłoczyć do wspólnej miski. Przez wiele lat nie lubiłam głaskania i wszystkiego się bałam. Pan mówi, że kiedy z nami zamieszkał, tylko na wiarę przyjął, że Ela ma trzy koty, ponieważ byłam tak płochliwa, że chowałam się natychmiast, kiedy tylko ktoś popatrzył w moją stronę. Ela oswoiła mnie na siłę. Kiedy udawało się jej mnie upolować, przytrzymywała mnie mocno, odwracała na plecy i głaskała wbrew mojej woli. Bardzo powoli odkryłam, że to może być przyjemne. Teraz sama dopominam się o pieszczoty, ale tak się przyzwyczaiłam, że nie umiem być głaskana w innej pozycji niż przewalona na plecy. Inne pozycje wydają mi się niepotrzebnym dziwactwem i perwersją.
Skąd się wzięło twoje imię?
Chociaż od początku było wiadomo, że jestem dziewczynką, Ela wymyśliła dla mnie imię Tygrysek. Przez całą drogę z Włocławka mówiła do mnie: Tygrysku, Tygryniu. Ale, czekając na przesiadkę w Katowicach, wyciągnęła mnie na chwilę z torby, popatrzyła mi głęboko w oczy i wtedy okazało się, że jestem Sonia. Tak po prostu w jednej chwili stało się to oczywiste. W domu wołają na mnie: Soniątko, Sonieczka, Sonina, Sonieństwo, Soń-Soń. Przychodzę jednak także na: Sssy - Sssy. Czasem Ela mówi, że to imię samo mi się wybrało i doskonale pasuje, ponieważ jestem tak łagodna i dobra, jak Sonia od Raskolnikowa, bohaterka z powieści Dostojewskiego.
Ponoć bardzo lubisz ryby. Pani powiedziała, że przy rybach tracisz swoją godność. W czym się to objawia? Jaki gatunek ryb lubisz najbardziej?
Znam następujące gatunki ryb: wędzona makrela, szprotka w pomidorach, szprotka w oleju, śledź w pomidorach, śledź w oleju i łosoś. Do ryb zalicza się też wątróbka. To nieco wstydliwa kwestia, ponieważ kiedy czuję rybę, przestaję być damą. Wtedy i tylko wtedy przełamuję nieśmiałość, przestaję być sobą i tracę kulturę. Przybiegam z najodleglejszej kryjówki. Piszczę. Buczę. Dopominam się o więcej. Potrafię odepchnąć inne dziewczyny. Żebrzę. Staję się nachalna. Miotam się po kuchni. Uwielbiam choćby wylizać talerzyk. Bardzo się tego wstydzę.
Na UC krąży film z tobą w roli głównej. Jak się czujesz, jako jego bohaterka?
Och, to troszkę krępujące… To właśnie te sprawy uczuciowe, o których wspomniałam na wstępie. Są takie chwile w życiu kotki, że w głębi duszy zaczyna tęsknić. Pragnąć. Marzyć. Chciałaby spotkać kocura. Kocury. Dużo kocurów! Mrra-aauch! Mrra-aauch! Mrra-aauch! Właśnie o tym jest ta pieśń. Jestem niezwykle dumna, że moje wykonanie zostało udostępnione szerszej publiczności, a nie tylko naszym sąsiadom, jak dotychczas. Uważam, przy całej swej skromności, że mam nieprzeciętne walory głosowe, co zostało z pewnością docenione przez moich odbiorców.
Za co najbardziej cenisz UC?
Bez UC nigdy nie przełamałabym wrodzonej nieśmiałości i nie wystąpiła publicznie. Dzięki zachętom przyjaciół, ich życzliwości, ciepłym słowom zostałam uhonorowana tytułem Kota Tygodnia. Dziękuję wszystkim, którzy uznali, że jestem godna tego zaszczytu. Mrra-aauch! Mrra-aauch Mrra-aauch!
Tweetnij
Soniu - gratulacje! Zostałaś kolejnym Kotem Tygodnia! Jak się z tym czujesz i jak zamierzasz to uczcić?
Dziękuję, to bardzo miłe. Nie spodziewałam się tego, przecież nie wyróżniam się niczym szczególnym. Jestem skromną i nieśmiałą kotką. Ostatnio byłam też zbyt zaabsorbowana sprawami osobistymi, a zwłaszcza życiem uczuciowym, by zwracać uwagę na to, co się dzieje dookoła. Jeśli mogłabym coś zasugerować, prosiłabym o mały kawałek makreli. Albo troszkę większy kawałek? Bo o całą makrelę już nie śmiem prosić…
Jak trafiłaś do domu Eli i jak wyglądały twoje pierwsze chwile w nowym domu?
Ela wybrała mnie, ponieważ byłam dziewczynką i miałam białe skarpetki. Pochodzę spod Włocławka, gdzie mieszka tata Eli, a dokładnie ze stodoły. Sielskie dzieciństwo wspominam z nostalgią: wraz z czwórką rodzeństwa urodziliśmy się na sianie, a nasza mama uczyła nas wszystkiego. Aż któregoś dnia zostaliśmy zabrani do ludzkiego domu, obejrzani i zostałam zapakowana do torby. Tak bardzo się bałam, że nie mogłam nawet piszczeć. A potem kilkugodzinna podróż: te stukoty, hałasy, obce zapachy, wszystko takie straszne! Przesiadka w Katowicach do drugiego pociągu, potem taksówką do domu. Tam już nie wytrzymałam, chciałam stamtąd uciec i wyrwałam się, kiedy tylko samochód się zatrzymał. Szukali mnie po krzakach, aż taksówkarz wpadł na pomysł, że może jestem pod silnikiem. Znaleźli mnie wśród kabli. W domu okazało się, że Reszka, która z Elą mieszkała już rok, jest o mnie bardzo zazdrosna. Była wtedy naprawdę, ale to naprawdę okropna. Dopiero po kilku dniach przestała syczeć i zaczęła wylizywać mi główkę, a ponieważ bardzo tęskniłam, pozwoliła mi też wtulać się w siebie i udawała moją mamę.
W twoim domu mieszkają trzy inne kotki. Cztery kocice i pewnie cztery różne charaktery. Jak się dogadujecie. Czy dochodzi między wami do kłótni? Jeśli tak - to co powoduje owe niesnaski?
Najwięcej konfliktów prowokuje New. Nie wiem, dlaczego mnie nie lubi, jestem przecież delikatna i łagodna, staram się nie wchodzić jej w drogę, nie zwracać na nią uwagi, a i tak zawsze skądś na mnie wyskoczy. Goni za mną, próbuje obwąchiwać, skacze na mnie. Kiedy jest zbyt natarczywa, warczę. Warczę doskonale: głęboko, głośno, imponująco i stanowczo. Nawet Reszka wtedy się wycofuje, wiedząc, że żarty się skończyły. Jestem bardzo opanowaną kotką, niełatwo mnie sprowokować, ale raz nie wytrzymałam i drapnęłam ją w oko. Ela bardzo się martwiła, bo ona to oko miała wtedy chore i bała się, jak się między nami ułoży. Zdaniem Eli New jest spokojna. Moim zdaniem New jest zbyt rozbrykana i na zbyt wiele sobie pozwala.
Jesteś dostojną dziesięcioletnią kotką. Czy zdarza ci się czasem jeszcze szaleć jak małemu kociątku – lubisz się bawić; jak spędzasz swoje dni?
Czy ja szaleję? Och, oczywiście, że nie! To takie niepoważne. Zresztą nigdy zbytnio nie interesowałam się tymi dziecinnymi zabawami. Dawno temu, kiedy byłam mała, Ela usiłowała mnie przekonać do zabawy sznureczkiem, tłumaczyła, że należy poskoczyć, oderwać łapki od ziemi, ale to nie dla mnie. Po pierwsze z powodu Reszki bałam się wyjść spod krzesła, a po drugie nie rozumiałam i nadal nie rozumiem, po co miałabym za tym sznureczkiem biegać? Dużo przyjemniejsze jest spanie w domku, na którym spędzam najwięcej czasu. Miło wspominam kaflowy piec w poprzednim mieszkaniu, na którym można było się wygrzewać lub chronić przed Reszką, która wtedy była jeszcze bardzo nieprzyjemna, ale nie potrafiła wskoczyć tak wysoko. Lubię też wyglądać przez okno - tam się tyle dzieje w bezpiecznej odległości. Wieczorami przychodzę do Eli, zaczepiam ją łapką za rękaw, a wtedy ona przewala mnie na plecy i głaszcze po brzuszku albo wyczesuje. To najcudowniejsze chwile całego dnia.
Jeśli na jeden dzień mogłabyś zostać kimkolwiek na świecie – kim chciałabyś zostać i dlaczego?
Może zostałabym kocim edukatorem i uświadamiała ludzi, co jest potrzebne do szczęścia i bezpieczeństwa, takim delikatnym jak ja, kotom. Gdybym mogła, zlikwidowałabym też wszystkie hałasy, nagłe dźwięki, odkurzacze, pośpiech, zmieszanie i inne niepokojące sytuacje.
Co cię najbardziej smuci, co cię najbardziej cieszy?
Czuję się nieszczęśliwa, kiedy New zajmie mój domek. Nie lubię przeprowadzek, chociaż na nowym miejscu zawsze najodważniej pierwsza badam teren. Martwią mnie moje bezoary włosowe w brzuszku oraz nienajlepsze wyniki badań krwi. Bardzo się boję jeździć do weterynarza, bo goli mi łapkę i wbija w nią igły. Cieszy mnie, kiedy Ela w osobnej miseczce zostawia dla mnie smakołyki i odpędza inne dziewczyny, ponieważ jestem zbyt dobrze wychowana i nieśmiała, by się tłoczyć do wspólnej miski. Przez wiele lat nie lubiłam głaskania i wszystkiego się bałam. Pan mówi, że kiedy z nami zamieszkał, tylko na wiarę przyjął, że Ela ma trzy koty, ponieważ byłam tak płochliwa, że chowałam się natychmiast, kiedy tylko ktoś popatrzył w moją stronę. Ela oswoiła mnie na siłę. Kiedy udawało się jej mnie upolować, przytrzymywała mnie mocno, odwracała na plecy i głaskała wbrew mojej woli. Bardzo powoli odkryłam, że to może być przyjemne. Teraz sama dopominam się o pieszczoty, ale tak się przyzwyczaiłam, że nie umiem być głaskana w innej pozycji niż przewalona na plecy. Inne pozycje wydają mi się niepotrzebnym dziwactwem i perwersją.
Skąd się wzięło twoje imię?
Chociaż od początku było wiadomo, że jestem dziewczynką, Ela wymyśliła dla mnie imię Tygrysek. Przez całą drogę z Włocławka mówiła do mnie: Tygrysku, Tygryniu. Ale, czekając na przesiadkę w Katowicach, wyciągnęła mnie na chwilę z torby, popatrzyła mi głęboko w oczy i wtedy okazało się, że jestem Sonia. Tak po prostu w jednej chwili stało się to oczywiste. W domu wołają na mnie: Soniątko, Sonieczka, Sonina, Sonieństwo, Soń-Soń. Przychodzę jednak także na: Sssy - Sssy. Czasem Ela mówi, że to imię samo mi się wybrało i doskonale pasuje, ponieważ jestem tak łagodna i dobra, jak Sonia od Raskolnikowa, bohaterka z powieści Dostojewskiego.
Ponoć bardzo lubisz ryby. Pani powiedziała, że przy rybach tracisz swoją godność. W czym się to objawia? Jaki gatunek ryb lubisz najbardziej?
Znam następujące gatunki ryb: wędzona makrela, szprotka w pomidorach, szprotka w oleju, śledź w pomidorach, śledź w oleju i łosoś. Do ryb zalicza się też wątróbka. To nieco wstydliwa kwestia, ponieważ kiedy czuję rybę, przestaję być damą. Wtedy i tylko wtedy przełamuję nieśmiałość, przestaję być sobą i tracę kulturę. Przybiegam z najodleglejszej kryjówki. Piszczę. Buczę. Dopominam się o więcej. Potrafię odepchnąć inne dziewczyny. Żebrzę. Staję się nachalna. Miotam się po kuchni. Uwielbiam choćby wylizać talerzyk. Bardzo się tego wstydzę.
Na UC krąży film z tobą w roli głównej. Jak się czujesz, jako jego bohaterka?
Och, to troszkę krępujące… To właśnie te sprawy uczuciowe, o których wspomniałam na wstępie. Są takie chwile w życiu kotki, że w głębi duszy zaczyna tęsknić. Pragnąć. Marzyć. Chciałaby spotkać kocura. Kocury. Dużo kocurów! Mrra-aauch! Mrra-aauch! Mrra-aauch! Właśnie o tym jest ta pieśń. Jestem niezwykle dumna, że moje wykonanie zostało udostępnione szerszej publiczności, a nie tylko naszym sąsiadom, jak dotychczas. Uważam, przy całej swej skromności, że mam nieprzeciętne walory głosowe, co zostało z pewnością docenione przez moich odbiorców.
Za co najbardziej cenisz UC?
Bez UC nigdy nie przełamałabym wrodzonej nieśmiałości i nie wystąpiła publicznie. Dzięki zachętom przyjaciół, ich życzliwości, ciepłym słowom zostałam uhonorowana tytułem Kota Tygodnia. Dziękuję wszystkim, którzy uznali, że jestem godna tego zaszczytu. Mrra-aauch! Mrra-aauch Mrra-aauch!
Tweetnij
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz