20 listopada 2009

Wróciła!


Przez całe trzy dni czekałam. Spałam. Czekałam. Spałam. Pan dolał wody do miseczek. Źle zrobił. Wody nie nalewa się do miseczek, tylko uzupełnia w wodopoju z kuli. Pani to wie. Nasypał chrupek do miseczek. Co z tego... Inaczej nasypał. Nie tak jak trzeba. Źle nasypał. Minął jeden dzień. Drugi. Trzeci...Więc tylko spałam i czekałam, aż wreszcie...! Wróciła! Pani wróciła! Moja, moja, moja! Aż podskoczyłam do góry, zamiauczałam, a potem już nie mogłam przestać skakać: na fotel, na stół, biegiem do przedpokoju, znów do pokoju, na wersalkę, na fotel, na parapet, na Panią! Moją, moją... Powiedziała to, co trzeba: "Reszku, Reszku, kochany". Przytuliła. Zapachniała jak trzeba...


A kiedy Pan stwierdził: "Wiesz, ona przespała cały ten czas, kiedy Cię nie było. I z nich wszystkich cieszy się najbardziej", Pani mnie przytuliła i szepnęła do ucha to, co lubię najbardziej: "Moja, moja, moja...."


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz