19 października 2011

Mechatka przerosło

W ubiegłym tygodniu u nas w domu zdarzyła się bardzo trudna sytuacja i trwała bardzo długo, bo aż kilka dni, a ja Mechatek wszystko bardzo przeżywałam, ponieważ ta trudna sytuacja dotyczyła Reszki.
U nas w domu, jak coś dotyczy Reszki, to dotyczy wszystkich, a nie tylko jej samej, ale też mnie, Soni i New oraz Pani i Pańcia Kochanego, ponieważ Reszka jest najważniejsza, co wynika z jej bycia szefową oraz z tego, że jest pierwszym kotem Pani. Reszka mieszka z Panią już od ponad 13 lat, a to jest bardzo długo, bo aż dwa razy więcej niż ja Mechatek mieszkam u nas w domu, więc Pani miała najwięcej czasu, żeby się do Reszki przywiązać i dlatego jest przywiązana do niej najbardziej z nas wszystkich.


A w ubiegłym tygodniu okazało się, że Reszka jest chora, chociaż wyglądała normalnie i nic jej nie bolało ani jej nie wypadły zęby, jak mnie Mechatkowi. Ale są takie choroby, których nie widać, a są jeszcze groźniejsze niż te, które da się od razu u kota zobaczyć, bo mogą się długo rozwijać niezauważone. I wtedy kot jest chory chociaż coś, co się nazywa „stan ogólny” jest dobre. Ta choroba Reszki to był guz, który Pani znalazła na jej brzuszku i to był zupełny przypadek, bo Reszki nie wolno głaskać po brzuszku, gdyż bardzo się irytuje, a to niedobrze jak się ktoś bardzo nerwowy zirytuje, bo używa wtedy zębów i pazurów, czego ja Mechatek wiele razy doświadczyłam i Pani też. No więc ten guz się taki niezauważony rozwijał, aż został wymacany i od tamtego dnia wszystko było inaczej, a na dodatek bardzo szybko.

Najpierw Reszka pojechała do pana doktora, co samo w sobie było dziwne, bo przecież wiadomo, że z nią jest tak, że ze względu na charakter nawet do pobierania krwi trzeba jej zrobić narkozę. No ale tym razem nie było pobierania krwi, tylko pan doktor pomacał guza i kazał przyjechać za dwa dni na operację, żeby guza wyciąć z Reszki. No i Reszka pojechała, a jak wróciła to się okazało, co to ta operacja jest.


To jest, proszę Państwa, straszna rzecz, po której kot staje się zupełnie inny i nie można go rozpoznać! I nie chodzi o to, że ma wygolony brzuszek, z którego wystają czarne sznureczki, które się nazywają szwy, bo na takie rzeczy zwracają uwagę ludzie, a nie inne koty, tylko o to, że porusza się zupełnie inaczej i pachnie zupełnie inaczej – jak nie on! I właśnie tak się stało z Reszką!

W ogóle nie umiała chodzić, chociaż próbowała, ale wychodziło jej pełzanie i przewracanie się, i to była ta pierwsza straszna rzecz, bo to bardzo źle wygląda i my wszystkie, czyli ja, Sonia i New się bałyśmy, bo Reszka tak się na co dzień nie zachowuje. I Pani też się bała, co można było poznać po tym, że zabrała Reszkę do osobnego pokoju i trzymała ją cały czas na kolanach, bo tylko przy Pani Reszka się uspokajała i nie próbowała chodzić, tylko spała, a to podobno dobrze, bo jak kot w takim stanie chce chodzić, to sobie może zrobić krzywdę. I dlatego Pani była unieruchomiona przez prawie trzy dni, bo tylko siedziała z Reszką, która dopiero trzeciego dnia zaczęła zachowywać się normalnie, tylko ostrożniej.

Ale najgorsze z tego wszystkiego było to, że do Reszki nie mogłam podejść, ponieważ pachniała tak, że się bałam, a to były zapachy z gabinetu pana doktora i z operacji i z lekarstw, którymi miała wysmarowany brzuszek, żeby się nie wdało zakażenie i które były srebrne. I miałam okropny dylemat, bo z jednej strony chciałam Reszkę wylizać po główce, bo zawsze tak robię, jak któraś z nas jest chora, na przykład jak New miała chore oczko i nalewali jej do niego kropel, gdyż mam dobre serduszko, a z drugiej się za bardzo bałam z powodu tych zapachów. I to wyglądało tak, że troszkę podchodziłam, tak powolutku i na wyprostowanych łapkach, ale zaraz uciekałam i się chowałam za szafkę i tam machałam ogonem. I robiłam tak cały czas, co oznacza u kotów bardzo wielki dylemat. A na dodatek, jak Pani usiłowała mnie uspokoić przez głaskanie, to się nie dawałam, bo jej ręce też pachniały tymi strasznymi zapachami, a to od trzymania i głaskania Reszki. I mnie to wszystko przerosło, bo to jest za dużo emocji na jednego kota.

Po trzech dniach Reszka już trochę doszła do siebie i zaczęła się myć i wtedy się zaczęło pilnowanie, żeby sobie tych czarnych nitek nie wygryzła ani nie wylizała, bo one po operacji trzymają brzuszek, żeby się nie rozleciał, bo jakby się rozleciał, to by dopiero było bardzo niedobrze. To pilnowanie musi trwać aż do chwili, kiedy nitki będzie można wyciągnąć u pana doktora, czyli 10 dni. Ale teraz już da się do Reszki przytulić, bo już pachnie Reszką, więc i ja i Pani jesteśmy spokojniejsze, a ja Mechatek przychodzę, żeby polizać Reszkę po główce, bo na tym polega opiekowanie się w chorobie i na przytulaniu się.

I teraz czekamy 10 dni na wyjęcie tych nitek oraz na wyniki, bo guz pojechał na badanie, żeby sprawdzić czy jest złośliwy czy nie, a to trochę trwa. Pani mówi, że niestety u kotów większość guzów jest złośliwa i trzeba trzymać kciuki, żeby ten reszkowy nie był. Ja Mechatek nie mam kciuków, ale też wolałabym, żeby nie był złośliwy, bo wystarczy, że Reszka bywa złośliwa sama z siebie i więcej u nas w domu nic złośliwego nie trzeba. Jakby ten guz okazał się złośliwy, to by już przerosło nie tylko mnie Mechatka, ale Panią chyba też.

ps. A na zdjęciu widać, jak Pani spędzała z Reszką czas przez te pierwsze dni po operacji.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz