26 marca 2010

Ela obiecała…


Wczoraj znowu Ela zamknęła mnie w pokoju New, do którego nie wolno mi wchodzić, bo New strasznie się złości i na mnie naskakuje. Znowu wstawiła tam miseczki z wodą i jedzeniem i mój domek, a potem mnie zamknęła. Nie jadłam przez cały dzień, było mi tak strasznie smutno i bardzo się bałam, a na dodatek za drzwiami działy się straszne rzeczy. Okropnie hałasowali, cały czas chodzili, włączali odkurzacz… Nawet, jakbym nie musiała być zamknięta, schowałabym się do wersalki, bo takie zamieszanie to nie jest na moje sonine nerwy.


Za każdym razem, kiedy Ela do mnie zaglądała, miałam nadzieję, że już mnie stamtąd zabierze, ale tylko sprawdzała specjalnie naszykowaną kuwetę i mówiła, że jeszcze nie. Byłam tak zestresowana, że nawet bałam się wyjść z domku i to wyglądało tak, że Ela siedziała na tapczanie i mówiła do mnie miłe słowa, a ja siedziałam w domku i mruczałam do niej głośno -tak, żeby słyszała, że się cieszę, że przyszła. Ela powiedziała do Marka, że to śmiesznie wygląda, jak sobie tak prawimy czułości na odległość, ale to nie było śmieszne, tylko bardzo smutne.

Znowu musiałam połknąć to okropne lekarstwo, które się nazywa syrop od Wątroby i którego nie lubię. Łykam je już cały tydzień. Umiem je już bardzo ładnie wypluwać, ale Ela mówi, że to niedobrze i nabiera do strzykawki zawsze trochę więcej, żeby mimo wyplucia jednak została taka dawka, jak trzeba. Ela obiecała, że to już był ostatni raz, bo to „straszna dla Soni tragedia” i „zobaczymy, jaką kupę po tym tygodniu przeleczania zrobi”.

Znowu nie wytrzymałam i skorzystałam z tej specjalnej kuwety. A potem to już całkiem się rozkleiłam i zaczęłam głośno piszczeć, a kiedy Ela zajrzała, to tylko chciałam żeby mnie przytulała i głaskała. I mogłam już wybiec z pokoju New. Potem nosiła na rękach i mówiła miłe rzeczy i jeszcze raz obiecała, że to naprawdę ostatni raz z tym syropem.

Potem jeszcze moja przyjaciółka Mech mnie pocieszyła. Podobno ona i Reszka i New też były zamknięte, tylko w kuchni, a to wielkie zamieszanie odbyło się, ponieważ Ela z Markiem myli okna przez cały dzień, żeby było widać ptaki. To dobrze…

Ps. Niestety, po oględzinach wygląda na to, że Sonia po tygodniu podawania antybakteryjnego Furazolidonu nadal robi kupy z krwią. Dla pewności jej produkty zapakowane do słoika pojechały dziś na badania na obecność krwi.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz