28 stycznia 2010

Ręka z kapciem


Zaczęło się od tego, że podnieśli na mnie rękę z kapciem. Bardzo Ich irytuje, kiedy wskakuję na półki i niezwykle starannie zrzucam na podłogę wszystkie: długopisy, klucze, słuchawki, karteczki, rękawiczki, aparat fotograficzny, spinkę do włosów, opakowanie po witaminach i tym podobne drobne przedmioty, których na półkach nie powinno być.

Któregoś dnia Ona wyglądała na szczególnie poruszoną porządkami, które robiłam na półce, bo aż podbiegła do mnie, zawołała: - Niuta, nie wolno! i podniosła nade mną rękę z kapciem. Stała tak i patrzyła na mnie, trzymała kapcia tuż nad moją pupą puchatą, więc ja też patrzyłam jej w oczy, próbując zrozumieć, czego chce. Wreszcie powiedziała do Niego: - Zobacz, ona zupełnie się nie boi.

Aha! To ja miałam się tego kapcia wystraszyć? Ale dlaczego? Czy kapeć może zrobić coś złego? Mnie nigdy nic nie zrobił, więc dlaczego miałabym się bać? Korzystam też często z tego, że Reszka nie lubi gry w zagryzanie kapcia, co okazało się, kiedy sikała na fotel. Ona wtedy rzuciła kapciem w jej kierunku: ach jak pięknie leciał, jak on leciał! Reszka nie wiadomo dlaczego uciekła, natomiast ja lecący kapeć natychmiast upolowałam i zagryzłam. Wspaniałe!

Od tamtej pory tylko czekam, kiedy Ona znów rzuci kapciem w Reszkę, bo do mnie jakoś nie chce. Każda gra ma jakieś reguły: może sygnałem rozpoczęcia zabawy jest sikanie na fotel?

Upolowany kapeć również ma wiele zastosowań: można się na nim walać wzdłuż i w poprzek, można go podgryzać, można do niego wkładać łapki i drapać, można też włożyć do środka nos i wąchać cudowne zapachy, a Oni wtedy tak śmiesznie chichoczą.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz