3 września 2012

Mechatek o kocim czekaniu

Czas od momentu, kiedy człowiek wyjedzie na urlop albo inne szkolenie aż do jego powrotu dla człowieka nazywa się podróż, a dla kota czekanie.

W trakcie czekania można spać, robić w domu destrukcję, syczeć lub warczeć na zaprzyjaźnionego człowieka, który przychodzi kota dokarmiać i sprzątać produkty z kuwety, ale najwięcej kotów po prostu śpi, ponieważ czekanie na powrót swojego człowieka jest bardzo wyczerpującą czynnością i kosztuje kota mnóstwo emocji, z których najważniejsza to tęsknota.

Ja Mechatek pisałam ostatnio o tym, że Pani wyjechała na urlop. Nie było jej ponad dwa tygodnie, co było najdłuższą nieobecnością pani w domu odkąd ja Mechatek pamiętam. Pani mówi, że to był w ogóle najdłuższy jej wyjazd odkąd tylko zamieszkała z nią Reszka, czyli od 14 lat, bo do tej pory wyjeżdżała najwyżej na tydzień, żeby kotów, czyli nas czterech nie zostawiać samych tak długo. No, ale doszła do wniosku, że 14 lat to jest wystarczający wiek, żeby kot sobie poradził, a Pani miała prawdziwy urlop. I pojechała.


Do naszego domu przychodził zaprzyjaźniony człowiek Pani, którego Reszka, Sonia, New i ja Mechatek znamy, bo przychodzi też w gości, ale tym razem zamiast bycia gościem i miziania mnie Mechatka, bo takie jest zadanie gości u nas w domu, miał do wykonania cztery inne ważne zadania, czyli dosypywanie chrupek, wymianę wody w miseczkach, sprzątanie produktów z kuwety oraz wysyłanie do Pani wiadomości, co z kotami, czyli z nami. Przez pierwszy tydzień wysyłał wiadomości, że wszystko jest w porządku, czyli ja Mechatek domagam się głaskania i nachalnie się witam, Reszka śpi (bo ona zawsze śpi, jak Pani nie ma), a Sonia i New przyglądają się wykonywaniu zadań. Wykonywał je bardzo dobrze, ale to nie to samo, co Pani, bo przecież każdy kot wie, że jego własny człowiek robi to najlepiej, bo zdążył się nauczyć.

Ale po tygodniu się zaczęło. Pani mówi, że to wszystko pewnie dlatego, że tydzień to taki czas nieobecności, do którego jesteśmy przyzwyczajone, a ponad tydzień mogłyśmy już nie ogarnąć i się niepokoić. I tak właśnie było, co się objawiło w naszych zachowaniach. Najpierw Reszka usiadła na półce z chrupkami i syczała, nie pozwalając ich z półki zdjąć i nasypać do miseczek i tak siadała za każdym razem. A wiadomo przecież, że z powodu nieobliczalnego charakteru z Reszką lepiej nie zaczynać. A na dodatek jeszcze jedna z nas, ale nie wiadomo która, zrobiła produkt do zlewu w kuchni zamiast do kuwety, czego nigdy przy Pani nie robimy.

Pani mówi, że to były wyraźne sygnały, że czas wracać, więc wróciła, chociaż wiedziała, że po pierwsze: nie wiadomo, jak ją przyjmiemy, a po drugie: trzeba będzie posprzątać bardzo dużo destrukcji, której narobiłyśmy podczas jej nieobecności. Ale mimo tego wróciła i to jest dowód jej uczucia do nas. A o tym, jak Panią przyjęłyśmy po powrocie ja Mechatek napiszę w innym  felietonie, żeby nie było o wszystkim naraz.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz