28 marca 2014

Mechatek o kociej inteligencji



W odróżnieniu od ludzi wszystkie koty są inteligentne.

Pani mówi, żebym ja Mechatek się tak nie zapędzała z kategorycznymi stwierdzeniami, bo to wszystko zależy od tego, jak się inteligencję zdefiniuje, a co do tego, to nie są zgodni nawet najwięksi ludzcy badacze, ale moim Mechatka zdaniem ludzie niepotrzebnie wszystko komplikują, nawet, gdy to jest całkiem niepotrzebnie.

Nasz Drugi Człowiek osaczony
przez kocią inteligencję
A przecież już pan Albert Einstein, który był bardzo inteligentnym człowiekiem, stwierdził, że wszystko należy upraszczać tak bardzo, jak tylko można (pani mówi, że trzeba dopisać, że stwierdził też, żeby nie bardziej), a ja Mechatek, która jestem wielkim kocim autorytetem, się z tym panem zgadzam. A kiedy dwa wielkie i inteligentne autorytety coś zgodnie stwierdzą, to robi się z tego nauka.

No więc moim mechatkowym zdaniem, kocia inteligencja ma bardzo prostą i praktyczną definicję: jest to taka umiejętność, dzięki której koty osiągają to, co chcą. Polega ona na tym, żeby umieć obserwować otoczenie i wyciągać z tych obserwacji wnioski przez dokładną analizę, która też jest bardzo naukowym słowem. Najlepiej podpunktach, bo one podpowiadają właściwą kolejność i są dowodem precyzji kociego myślenia.

Przykład analizy:
1) obserwacja otoczenia słuchem wskazuje, że Pani albo Nasz Drugi Człowiek otworzyli w kuchni lodówkę.
2) dotychczasowe doświadczenia z otwieraniem lodówki wskazują, że po jej otwarciu zazwyczaj pojawiają się smakołyki w postaci makreli, szynki, mięsa, jajek lub nabiału.
3) wniosek: istnieje duże prawdopodobieństwo, że tym razem też pojawią się smakołyki.
4) działania, które należy podjąć po wyciągnięciu wniosku: biec do kuchni i miauczeć demonstracyjnie, jakby się umierało z głodu oraz plątać pod nogami, żeby ludzie dali smakołyk z litości albo dla świętego spokoju. Należy przy tym całkowicie ingerować miseczkę pełną chrupek.

Inny przykład analizy:
1) obserwacja otoczenia wzrokiem wskazuje, że Pni albo Nasz drugi człowiek chcą popracować przy komputerze albo poczytać książkę. Ich plany są w rażącej sprzeczności z kocimi potrzebami, takimi jak potrzeba zabawy lub potrzeba miziania. Prowadzi to do konfliktu interesów, który trzeba natychmiast zlikwidować, bo powoduje niepotrzebne napięcia w domu.
2) dotychczasowe doświadczenia pokazują, że istnieją bardzo skuteczne metody zlikwidowania konfliktu interesów, dające sto procent gwarancji, że ludzka uwaga skupi się na kocie. Należą do nich: nachalne ocieranie się o ręce trzymające książkę lub piszące po klawiaturze i łażenie po klawiaturze (stosowane głównie przeze mnie Mechatka) oraz szarpanie za rękaw i wieszanie się po zasłonkach (stosowane głównie przez Niutkę).
3) wniosek: w celu zaspokojenia potrzeby miziania lub potrzeby zabawy należy zastosować jedną z wymienionych metod.
4) działania: zastosowanie metod

I już. I to są, proszę Państwa, najlepsze definicje kociej inteligencji. Jej miarą nie jest żaden iloraz, jak w przypadku ludzi, tylko skuteczność. Kocią inteligencję poznaje się po jej praktycznych skutkach czyli owocach. Im skuteczniejszy jest kot, tym większą ma inteligencję i jest dzięki temu bardziej zadowolony z życia, nawet jeśli czasami zdarza się, że ludzie mówią o nim (tak, jak o mnie Mechatku), że jest kotem o bardzo małym rozumku.

Ludzie się mylą, proszę Państwa, czego naukowym dowodem jest moje Mechatka, Reszki oraz Niutki wielkie zadowolenie z życia, wynikające ze skuteczności naszych analiz, owocujących częstymi smakołykami, częstym mizianiem i częstą zabawą.
A dowodów naukowych nie należy przecież ignorować.

Chchchrrr!

24 marca 2014

Mechatek o podwójnym znaczeniu wibrysów



Jeśli chodzi o kocie wąsy, nikt nie ma najmniejszych wątpliwości, że są one bardzo ważne.

Są na tyle ważne, że nawet mają kilka nazw. Normalnie mówi się o nich wąsy, ale można też bardziej naukowo, a wtedy trzeba powiedzieć: wibrysy. A jak się chce jeszcze bardziej oficjalnie, to mówi się tak samo, ale za to pisze: wibryssy, przez dwie literki „s”, tak jakby Reszka bardzo długo syczała. A jak Reszka syczy, to od razu wiadomo, że sprawa jest poważna. I dlatego mój mechatkowy felieton poświęcony kocim wibrysom będzie bardzo poważny, bo rozważy sprawę aż z dwóch punktów widzenia, a mianowicie z punktu widzenia kociego oraz ludzkiego, żeby Państwo też coś z tego mieli.


Więc po pierwsze, kocie wibrysy dostarczają kotu mnóstwo ważnych informacji o świecie.
Mają na końcach umieszczonych w skórze takie specjalne komórki, które kontaktują się z kocim mózgiem i dlatego kot ma tam jakby dodatkowe łapki i może wszystko wyczuć bardzo dokładnie: którędy wieje powietrze, którędy przeleciała ćma, która jest wielkim smakołykiem, a także czy kot się zmieści przez uchylone drzwi. Wibrysy są bardzo mocne i grube i działają jak radary. Ludziom to bardzo trudno sobie wyobrazić, bo nie mają wibrysów i dlatego między innymi nie potrafią sobie sami upolować jedzenia, tylko muszą chodzić do pracy, żeby mieć te kołacze, które potem przynoszą w siatkach ze sklepu.

Kocie wibrysy poza tym, że są takie ważne dla kociej orientacji, mają bardzo różne kolory, a to wszystko zależy od genów. Na przykład Reszka ma geny na białe wibrysy, a my z Niutką na dwukolorowe, chociaż Niutka na bardziej imponujące, ale to pewnie wynika z jej rozmiarów, bo skoro jest ode mnie Mechatka trzy razy większa, to nic dziwnego, że wibrysy ma trzy razy dłuższe, co można zobaczyć na zdjęciach, które ja Mechatek dołączam. Moja największa przyjaciółka Sonia, której nie ma już prawie rok, też miała białe wibrysy, a Pani mówi, że to pewnie ma związek z białymi skarpetkami i elegancką krawatką. I zdjęcie białych wibrysów Soni też dołączam, żeby Państwo zobaczyli, jak wygląda prawdziwa kocia dama.

A teraz będzie po drugie. Po drugie, z kocich wibrysów ludzie też mogą wyciągać wnioski i to takie, które zapewnią im bezpieczeństwo, zwłaszcza, gdy mieszkają z kotami o takim samym nieobliczalnym charakterze, jak Reszka. I teraz proszę uważnie posłuchać. Kiedy kot ma wibrysy nastroszone do przodu, to znaczy, że ma dobry nastrój, jest czymś zaciekawiony, a czasami nawet zachwycony drapaniem pod brodą. Natomiast kiedy wibrysy ma skierowane do tyłu i przyciśnięte do pyszczka, to należy drapanie przerwać jak najszybciej, gdyż kot jest zirytowany i może zaraz objawić swój charakter. Dlatego kocie wibrysy również ludziom dostarczają mnóstwo ważnych informacji o świecie.

Chchchrrr!

14 marca 2014

Mechatek o marcowaniu (się)



Za oknami naszego domu od kilku dni zaczęły rozlegać się dźwięki i odgłosy, o których pani mówi, że są straszliwe, a my dziewczęta, czyli Niuta oraz ja Mechatek, że przepiękne.

Reszka nic na ten temat nie uważa, ponieważ nie ma w środku narządów, które odpowiadają za marcowanie się, bo jej narządy zostały wycięte podczas operacji razem z guzem, który na szczęście okazał się niezłośliwy. Ale narządy i tak trzeba było wyciąć na wszelki wypadek u pana doktora, co się nazywa sterylizacja. W tym celu kotom-dziewczynkom robi się operację usuwająca te narządy, a kocurom wystarczy usunąć nabiał, który wystaje na zewnątrz.


Pani mówi, że zdania na temat sterylizacji są podzielone nie tylko u ludzi, którzy mieszkają z kotami, ale nawet u samych doktorów. Niektórzy uważają, że wszystkie koty poza tymi rasowymi, które żyją w hodowlach, powinny być wysterylizowane, co zapobiega różnym chorobom, a inni są zdania, że to niepotrzebne obciążenie dla organizmu i jeśli nie ma bezwzględnej potrzeby, tak jak u naszej Reszki, to żeby nie sterylizować. Nasz pan doktor jest drugiego zdania, a pani się go słucha i dlatego ja Mechatek i Niuta mamy narządy.

Zarówno narządy, jak i sterylizacja mają swoje skutki. Skutkiem narządów jest marcowanie się, które przebiega głośno spektakularnie, a u kocurów obsikiwanie mieszkania. W czasie tego zjawiska kotki krzyczą na całe gardło: „Chce kocura, chcę!” i walają się po podłodze oraz przytupują tylnymi łapkami, mając nadzieję, że jakiś kocur się pojawi i będzie wiedział, co z tym wszystkim zrobić. Kocury natomiast dokonują gwałtownych łapkoczynów na innych kocurach, krzycząc przy tym: „Idź sobie stąd, idź sobie!”.

U nas w domu najgłośniej wydzierała się moja największa przyjaciółka Sonia, którą słyszeli nawet sąsiedzi. Niestety, Soni już nie ma, więc krzyczymy teraz tylko ja Mechatek i Niuta, przy czym Niuta pięknie śpiewa, a ja Mechatek skrzeczę, ale podobno nie jest to tak straszliwe, jak w przypadku Soni, więc da się wytrzymać.

Jednak największy kłopot z marcowaniem się polega nie na hałasie, tylko na tym, że jeśli w tym czasie kotka i kocur się spotkają, to po pewnym czasie pod blokiem pojawią się kolejne koty. I temu należy zapobiegać, gdyż najprawdopodobniej będą to koty bezdomne, których i tak jest za dużo i z pewnością nie powinno być więcej. I właśnie do tego służy sterylizacja, więc jeśli ktoś nie umie swojego kota upilnować, to powinien go zanieść do lecznicy na operację, żeby się nie marcował i żeby nie powstawały niepotrzebne kociaki.

W przypadku mnie Mechatka i Niuty nie ma możliwości spotkania kocura, bo jesteśmy upilnowane i w ogóle nie wychodzimy z domu, więc nasze tęsknoty pozostaną niespełnione. Nigdy. Pani mówi, że współczuje, ale tak musi być, bo u nas w domu również z pewnością nie powinno być więcej kotów. I dlatego możemy sobie tylko posłuchać.

Chchchrrr...

5 marca 2014

Mechatek ogłasza sezon wymiany futerek na letnie



Ja Mechatek właśnie się dowiedziałam, że jak się ma coś ważnego do powiedzenia albo ogłoszenia, to wcale nie trzeba za każdym razem zaczynać od „proszę Państwa”...

...bo są jeszcze inne mądre słowa, dzięki którym od razu wszyscy wiedzą, że teraz nastąpi część oficjalna. Takim słowem jest na przykład słowo „niniejszym”, które oznacza „tu, w tym właśnie miejscu mechatkowego felietonu” i ja go teraz, proszę Państwa, użyję. Tu. W tym właśnie miejscu mechatkowego felietonu, o:

Niniejszym, ja Mechatek oficjalnie ogłaszam rozpoczęcie sezonu wymiany futerek na letnie.


Dla tych moich czytelników, którzy mieszkają z kotami, na pewno nie jest to żadna niespodzianka, bo sami zdążyli się już zorientować, co się szykuje poprzez obserwację oznak. Pani mówi, że żaden kociarz nawet, jakby się bardzo starał, to nie jest w stanie przegapić tego zjawiska, ponieważ jego oznaki walają się wszędzie po domu, a zwłaszcza w miejscach trudno dostępnych, takich jak na przykład kącik za wiklinowym koszem, przestrzeń pod wersalką i jedno takie miejsce za biurkiem, w które trudno wjechać odkurzaczem.

Koty też nie są w stanie tego zjawiska przegapić, ponieważ ono się dzieje niezależnie od woli kota dwa razu do roku i nazywa się linienie. Jesienią koty wymieniają futerko na zimowe, a wiosną na letnie i wcale nie muszą się umawiać, żeby odbywało się to jednocześnie. Pani mówi, że przeczytała kiedyś, że zjawisko wymiany futerek jest regulowane poprzez długość dnia. I kiedy długość dnia robi się dłuższa, tak jak na przykład teraz, to znak, że futerko trzeba wymienić na lżejsze. Ludzie niestety nie mają takiej możliwości, ponieważ nie mają futerek i dlatego muszą zmienić ubrania.

Pani powiedziała jeszcze, że kluczowe w tym wszystkim są słowa „jednocześnie i „odkurzacz”. Pierwsze jest istotne dlatego, że jak ktoś mieszka z kilkoma kotami, a taka sytuacja ma miejsce u nas w domu, to one wszystkie jednocześnie zaczynają linieć i oznak jest wszędzie pełno. Większość ludzi nie lubi, kiedy im się oznaki gromadzą w mieszkaniu i wyciąga odkurzacz, żeby się ich pozbyć.

I moim Mechatka zdaniem, właśnie tutaj dochodzimy do sedna. Jak wiadomo, odkurzacz jest przerażający, o czym ja Mechatek pisałam obszernie w felietonie pod tytułem „Bo oni odkurzają!” i nie jestem pewna, czy korzyści z wymiany futerek, takie jak częstsze wyczesywanie, rekompensują straty moralne ze strony kota narażonego na częstsze odkurzanie. I czy aby na pewno to odkurzanie jest konieczne i czy ludzie nie mogliby z oznakami przez jakiś czas pomieszkać z szacunku dla kocich uczuć.
Niniejszym pozostawiam to Państwu pod rozwagę.

Chchchrrr!