30 kwietnia 2010

Maksymalna miziastość


Polubiłam to. Od kilku tygodni. Uwielbiam mizianie. Uwielbiam głaskanie. Uwielbiam: drapanie za uszkiem, drapanie w uszku, głaskanie po głowie, klepanie po głowie, wyczesywanie plecków, wyczesywanie brzuszka, drapanie pod brodą, tarmoszenie po brzuszku, ocieranie się o Elę i siedzenie przy niej.... Taaaaak.... Mrrrrrr....!

Ela czasem wypomina mi czasy, kiedy byłam kotem niewidzialnym (wystarczyło popatrzeć w moją stronę i już znikałam) i niedotykalskim (nie pozwalałam się głaskać, nie wspominając o PRZYCHODZENIU na głaskanie). Trochę się zmieniło, kiedy miałam 7 lat i Ela zaczęła mnie głaskać na siłę: łapała, przewalała na plecy i miziała po brzuszku. Okazało się to być bardzo przyjemne, chociaż najpierw trzeba było mnie za każdym razem upolować... Straszny stres, ale przy głaskaniu się odprężałam... Doprowadziło to jednak do perwersji (tak mówi Ela), kiedy jedyną pozycją w jakiej dawałam się dotykać, była na plecach. Tak przewalona mogłam leżeć i leżeć i być mizianą i mizianą.... Mrrr.....

Od kilku tygodni wszystko się zmieniło. Przychodzę się przywitać, kiedy Ela wraca z pracy albo słyszę, że się obudziła. Kiedy siada w fotelu, natychmiast przybiegam i włażę na kolana. Kiedy nie zwraca na mnie uwagi, zaczepiam ją łapką o rękaw i wyszarpuję nitki ze swetrów. Potrafię też wytrącić jej mysz komputerową z ręki, żeby mnie tą ręką pogłaskała

Wszystko się zmieniło. Ela mówi, że to prawdopodobnie z dwóch powodów:
1. Broni mnie przed Niutą. Kiedy Niuta mnie gania, uciekam do Eli, a ona zawsze mnie ratuje i każe Niucie odejść.
2. Podczas podawania syropu od Wątroby i zamykania w izolatce Ela zawsze była przy mnie, przytulała, pocieszała i to wszystko przestawało być aż tak straszne.

Podobam się sobie taka miziasta. Eli też :)

28 kwietnia 2010

Rodzina


czyli: skąd się biorą Mechatki

Ja, Mechatek, to nie wiadomo skąd się taka wzięłam i Pani mówiła zawsze, że jestem jedyna w swoim rodzaju. Ale Pani pojechała do ZOO i tam dopiero zobaczyła! Pani zobaczyła mojego kuzyna i już wiadomo skąd się biorą Mechatki! Mechatki biorą się z Egiptu oraz zachodniej, środkowej i południowej Azji aż po Półwysep Indochiński. I mamy bardzo dużo podobieństw. Ten kuzyn nazywa się kot chaus, albo kot błotny albo kot bagienny i Pani mówi, że to by się nawet zgadzało, biorąc pod uwagę kolor mojego futerka. I one, te koty chaus były znane z egipskich malowideł, a ja Mechatek jestem znana z malowideł Pana Egona Schiele. I się nie boją ludzi i osiedlają w pobliżu ludzkich siedzib, co też się zgadza, bo ja, Mechatek, zostałam znaleziona na ulicy w pobliżu ludzkich siedzib, a potem nawet zamieszkałam w ludzkiej siedzibie, czyli u nas w domu.


Ale pani mówi, że najbardziej podobne to mamy oczka.

Nie zgadza się tylko, że one nurkują, bo ja, Mechatek, nie lubię wody i że w miocie mają 3-5 młodych, bo ja nie miałam żadnego.

17 kwietnia 2010

Jak się mam


czyli: raport o stanie zdrowia


Mam się dobrze. Nie muszę już łykać wstrętnego syropu, Ela nie zamyka mnie w pokoju Niuty, a do doktora Wątroby jeździmy tylko co parę tygodni na kontrolę. Polubiłam go na tyle, że pozwalam mu się brać na ręce; w końcu widywaliśmy sie ostatnio bardzo często, a on jest miły. Ale nawet on chyba dalej nie wie, co mi jest. A to dlatego, że wszystkie wyniki miałam bardzo dobre, chociaż strasznie chudłam i miałam krew w kupie i sierść mi strasznie wychodziła. Po tym syropie już nie mam tej krwi, ale dalej jestem strasznie chuda. Na szczęście waga się ustabilizowała i wciąż ważę 2,67 kg i jestem bardzo malutka, taka jak Mechatek. Elę to bardzo niepokoi, bo zawsze ważyłam 3,5 kg. No, ale przynajmniej waga nie spada dalej. Doktor Wątroba próbował namówić Elę, żeby jednak mi dawała te zielone kapsułki na ładne futerko, ale Ela powiedziała, że w żadnym wypadku, bo "ona to strasznie przeżywa", a na rozpuszczanie tabletek w smakołyku się nie nabieram, bo smakołyk smakołykiem, a i tak śmierdzi kapsułkami.
No i chociaż dalej nie wiadomo, co mi jest, to teraz tylko jeżdżę się ważyć i na pogłaskanie przez pana doktora. Pojedziemy znowu na początku maja.

ps. Po tej swojej chorobie Sonia zrobiła się cudownie, nachalnie wręcz miziasta. Zagaduje, przyłazi, wpycha się na kolana, zaczepia łapką za rękaw, gdy siedzę na fotelu, ociera się z całą siłą. Nadal jest nieśmiała i łatwo się płoszy, ale jej miziastość jest imponująca. Może pomyślala, że choćby nie wiem co, to przy niej będę i zawsze wrócimy do domu?


16 kwietnia 2010

Już dobrze


Już wszystko dobrze. Pani (moja moja) głaszcze mnie i szepcze na uszko: Reszku, Reszku najmojejszy. I mogę siedzieć na jej kolanach, kiedy czyta i siedzieć przy niej, kiedy je i patrzy na mnie często, a ja do niej mruczę i wszystko jest tak, jak być powinno. I powiedziała nawet, że znowu pozwoli mi spać na swojej głowie, a ostatnio nie było mi wolno. Może to dlatego, że w nocy na nią nawarczałam?


I poprawiłam się w stosunku do Niuty. Wyrywam jej futro tylko wtedy, kiedy Pani nie ma w pokoju... Problem w tym, że Niuta strasznie wtedy piszczy, a ja nie umiem sama posprzątać kłębków futra z podłogi.

13 kwietnia 2010


czyli: wojna domowa

Wszystkich ich nienawidzę! Wszystkich! Będę siedziała obrażona. Tyłem. Do jutra. Albo nie, spróbuję na kolana do Pani. Może się już nie gniewa. Niedobra. Nie wpuściła mnie na kolana. Nie kocha mnie już. Niutę kocha. A Niuty też nienawidzę. I wszystkich! Czemu Pani jej broni? Nie będzie mi ta Niuta pod domu paradować. Chodzi sobie. Ogonem wywija. Niczym się nie przejmuje. Wredna. Do Pani na głaskanie chodzi. Przy Pani chce siedzieć. Przegoniłam ją parę razy, podrapałam. Ale piszczała, a kwiczała! Ha! A jak jej futra nawyrywałam! I z pleców i z ogona! Aż kłęby w przedpokoju leżą. A jak ją w łapę ugryzłam! Aż kulała. A jak uciekała! Dobrze jej tak. Co mi tu będzie chodzić. A Pani za mną z kapciem.

Pogoniła mnie od Niuty. Nakrzyczała. Niedobra. Nie kocha mnie już. To ją ugryzłam, a niech też ma! Całą rękę jej pogryzłam, aż mnie odczepić nie mogła i się bała. I dobrze! Niech ma dziury w ręce. I Pańcia podrapałam. Nie będzie do mnie mówił. A co! Niech mają wszyscy! Nie będę na nich patrzeć. Niech mają. I Paskudkowi też dołożyłam, co się plącze pod nogami! I Soni, dama jedna, gapić się będzie. Nie będzie!

Wszystkich ich nienawidzę! Wszystkich! Będę siedziała obrażona. Tyłem. Do jutra. Albo nie, spróbuję na kolana do Pani. Może się już nie gniewa. Niedobra. Nie kocha mnie już. Nie chciała, żebym do niej, na kolana… Niutę kocha. A Niuty też nienawidzę (…itd.)

11 kwietnia 2010

Pudło


Muszę przyznać, że nie wszystkie Ich pomysły są dziwne i niezrozumiałe. Na przykład ten z pudłem był całkiem niezły. Kilka dni temu On przytaszczył do domu ogromne pudło. Rozpakował niego to, co kupił dla siebie, a pudło zostawił dla nas. Pachniało intrygująco. Można było na nie wskakiwać, chować się za nim i biegać dookoła. Potem okazało się, że to jeszcze nie wszystkie możliwości pudła! Ona zrobiła w pudle dziury, specjalnie dla nas i oddała je do naszej dyspozycji.

Oto film o tym, jak korzystałyśmy z możliwości pudła:



Najlepiej bawiłam się ja i Mech, trochę korzystała Reszka, a Sonia (ta, co jej nie lubię) w ogóle nie korzystała, bo ona niczym się nie bawi.

ps. Ostatnio bardziej nie lubię Reszki, bo na mnie warczy i próbuje się bić.

5 kwietnia 2010

Kim jestem


Proszę Państwa!
Ja, Mechatek już się nauczyłam zaczynać tak oficjalnie, bo pamiętam, że jak się ma ważną rzecz do oznajmienia, to trzeba zacząć oficjalnie, żeby wszyscy zwrócili uwagę na tę ważną rzecz. Bo ja, Mechatek się tego dowiedziałam, kiedy okazało się, że jestem szczytem kociej ewolucji i nie tylko, bo jeszcze jestem koroną kociego stworzenia.

A jeszcze wcześniej się okazało, że jestem a beautiful cat and an international star, bo tak napisała jedna pani z Francji, kiedy zostałam Kotem Tygodnia i nawet Pan Doktor Wątroba powiedział: No, TAKA brzydka to aż nie jest. I jeszcze kiedyś się okazało, że jestem nie tylko bura, ale to można ładniej powiedzieć, a mianowicie że jestem pręgowana ticked i na dodatek najprawdopodobniej heterozygota, chociaż nie mam na to żadnych papierów.

A kilka dni temu Pani powiedziała: Mechatku, jesteś inspiracją dla największych artystów. A to dlatego, że Pan Egon Schiele narysował dawno temu obrazek, na którym było napisane „Daisy, siztend” i ona, ta Daisy, siedzi na tym obrazku nie tylko tak samo, jak wszystkie gołe* panie, które rysował Pan Egon Schiele, ale jeszcze tak samo, jak ja Mechatek usiadłam na parkiecie. I może Pan Egon Schiele dlatego tak narysował, że widział mnie, Mechatka, a to się nazywa, że byłam inspiracją albo nawet muzą dla tego Pana.

I tutaj z boku jest dowód rzeczowy, na którym jestem siztend.** Ale według mnie, Mechatka, to jest raczej dowód, że jestem inspiracją dla Pani, bo nie pamiętam, żeby Pan Egon Schiele był u nas w domu i mnie widział.

Ja, Mechatek, cały czas dowiaduję się o sobie różnych rzeczy, ale wcale mi to nie przeszkadza, bo ja mam tożsamość i mi się nie myli, ale o tym już wszyscy wiedzą i dlatego teraz nie musiałam zaczynać od „Proszę Państwa”. A odpowiedź na pytanie: Kim jestem? jest najważniejszą kwestią egzystencjalną w życiu człowieka, tak Pani powiedziała. No to ja, Mechatek, jestem Mechatkiem i to jest ta moja tożsamość.

A tutaj jeszcze są przypisy, bo Pani powiedziała, że jak się pisze takie rzeczy, to trzeba dać przypisy, to daję:
* To znaczy, że nie miały ubrania wcale albo w przeważającej części albo nawet nie miały futerka, jakie mam ja, Mechatek.
** To znaczy w takim obcym języku, że jestem siedząca.


1 kwietnia 2010

Czarny pas




Proszę Państwa, cóż za emocjonujący pojedynek! Wspaniałe kumite (1)! Resh-ka, zawodniczka w czarnym stroju, wkracza czujnie na teren zawodniczki Niu-ty w stroju tabby, która początkowo taktycznie udaje, że nic nie zauważyła, następnie wolnym krokiem zbliża się do zawodniczki w czarnym stroju, tak proszę państwa, już widzimy, że zastosuje swoje ulubione techniki ne-waza (2)! Jeszcze daje szansę zawodniczce w czarnym stroju na opuszczenie terenu, cóż za klasyczne chui (3)!


Zawodnik Resh-ka nie korzysta z szansy, ani myśli się wycofać, wyciąga w stronę Niu-ty imponującą nukite (4), ale Niu-ta już demonstruje washide (5), następnie szybko przechodzi do dan-zuki (6), aby błyskawicznie zastosować serię ren-zuki (7). Resh-ka jeszcze próbuje, jeszcze próbuje, udaje się jej wyprowadzić kaku-zuki (8), ale Niu-ta kończy rozgrywkę wspaniałym tsuki-waza (9)! Resh-ka ucieka do dużego pokoju. Proszę Państwa, mamy czarny pas, mamy czarny pas dla Niu-ty!

Wywiad z Niu-tą: Byłam wyrozumiała, kiedy w moim pokoju So-nia musiała robić swoje specjalne kupy do słoika. Byłam wyrozumiała, kiedy w moim pokoju spali obcy ludzie, ponieważ zdaniem moich współlokatorów to jest pokój gościnny. Ale na warczenie na mnie przez Resh-kę w moim pokoju zupełnie się nie zgadzam. Hai!

Przypisy:
1) kumite – wolna walka
2) ne-waza – techniki walki w pozycji leżącej lub półleżącej
3) chui – ostrzeżenie
4) nukite – ręka włócznia (otwarta ręka)
5) washide – ręka orle szpony
6) dan-zuki – ciosy nastepujące po sobie
7) ren-zuki – ciosy naprzemienne
8) kaku-zuki – cios zahaczający
9) tsuki-waza – uderzenie ręką