17 stycznia 2012

Mechatek kontra tabletki

Sonia z tabletką w pyszczku
Bo się okazało, że jestem niepodawalna. I ten felieton jest stąd, że moi ludzie się o tym przekonali, a ja Mechatek mam nadzieję, że się przekonali raz na zawsze, tak samo jak się przekonali z kąpaniem Reszki.

Pani wykąpała Reszkę tylko raz w życiu, jak Reszka się u nas w domu udomowiła ze schroniska i miała pchły i to bardzo dużo. I Reszka zrobiła tak, że Pani zapamiętała to wydarzenie bardzo dobrze raz na zawsze i już nigdy nie próbowała.

Bo oni chcieli mi podać tabletki, które się nazywają antybiotyki i jeszcze syrop, a to wszystko dlatego, że miałam chore ząbki i pan doktor powiedział, że tak trzeba, ale mnie Mechatka o zdanie nie pytał, a przecież powinien, bo pacjenta powinno się pytać o zgodę i to nie tylko pacjenta – człowieka, ale pacjenta – kota też, bo jeśli nie, to potem są skutki.

No i jak przyjechaliśmy do domu, to ludzie zamknęli się ze mną w pokoju Niuty i najpierw udawali, że chodzi o mizianie, ale nie o to chodziło, bo zaraz po mizianiu Pani mnie przytrzymała, otworzyła mi pyszczek i włożyła tam tabletkę od pana doktora. I wtedy im pokazałam! Nie można kotu ot tak, wkładać tabletek do pyszczka, bo to kota stresuje i przeraża! A przerażony kot dostaje wielkiej siły i się wyrywa, więc i ja dostałam wielkiej siły, której się nikt po mnie Mechatku nie spodziewał, bo jestem mała, i się wyrwałam, a przy tym wyłam straszliwie na całe gardło i wyplułam tabletkę tak, że się zgubiła, aż Reszka zaczęła też wyć pod drzwiami do pokoju w mojej obronie i uciekłam szybko za szafkę i wyłam tam dalej. A potem jeszcze chcieli mi dać syrop strzykawką do pyszczka, i wyciągnęli mnie zza szafki i nawet trochę im się udało, bo tym razem Pańcio mnie trzymał, a Pani podawała, więc mieli przewagę, ale jak kot czegoś nie chce, to sobie zrobić nie da. No to wtedy wszystko, ale to wszystko wyplułam i się okazało, że potrafię pluć na dwa metry po całym pokoju i jeszcze na ubranie Pani, które było całe w syropie i wyć jednocześnie z pluciem. No i to się nazywa, że jestem niepodawalna, a to co czuli ludzie nazywa się bezradność oraz podziw dla mnie Mechatka, bo Pani potem powtarzała, że „kto by pomyślał, że Mechatek jest taka silna!” oraz „jaki sajgon zrobiła!”. Po telefonie do pana doktora po tym wszystkim ludzie dowiedzieli się, że można w sumie spróbować, żeby się samo wygoiło w pyszczku bez tabletek oraz sajgonu i żeby poczekać i zobaczyć. No i zobaczyli i się samo wygoiło, więc oni wszyscy się przekonali, co ja Mechatek potrafię.

Dlatego w tym roku, jak znów miałam chore ząbki, to już pan doktor nie odważył się podejmować decyzji o podawaniu tabletek bez mojej zgody, zwłaszcza jak mu Pańcio powiedział, że podczas podawania „szatan w Mechatka wstępuje”, a żona pana doktora, która zajrzała w tym momencie do gabinetu, odpowiedziała, że „to może być bardzo niebezpieczne” i wszyscy się śmiali. I dostałam zastrzyki, które należy dawać pod skórę na karku i to się nazywa alternatywa. Ale zastrzyki mi nie przeszkadzają, bo to odbywa się szybko, a jeszcze zawsze mnie przy tym miziają w osobnym pokoju, co ma swoje zalety, gdyż jestem miziana częściej niż dotychczas.

Z tego wszystkiego nie mam zdjęcia jak podają mi tabletkę, ponieważ ludzie byli wtedy bardzo zajęci, za to jest zdjęcie Soni. Sonia jest moją największą przyjaciółką i różni się ode mnie tym, że nie robi podczas podawania tabletki sajgonu, gdyż jest delikatna i nieśmiała, tylko udaje, że tabletkę przełyka i wypluwa ją po 15 minutach, jak ludzie nie widzą i ja Mechatek też bym się chciała tak nauczyć.

A najbardziej to chciałabym umieć zrobić tak jak Reszka podczas kąpieli, żeby już nigdy pomysł z tabletkami nie przyszedł ludziom do głowy, ale do tego to musiałabym być agresywna i nieobliczalna, a nie umiem, gdyż umiem tylko być niepodawalna i robić sajgon.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz