26 października 2014

Piąty element

Who the fuck is Leeloo?!

To zdanie, które jest powyżej, to jest podtytuł, Proszę Państwa. I on jest po angielsku z dwóch powodów. Po pierwsze dlatego, że jest on cytatem z refrenu takiej jednej piosenki, która też była po angielsku, ale trochę przerobionym, a po drugie są w nim wyrazy, które nazywają się niecenzuralne. Jak Państwo chcą się dowiedzieć, jakie to wyrazy, to można sobie to zdanie przetłumaczyć w tym miejscu: o, tu jest specjalny sznureczek->. I to jest też zdanie, które ja Mechatek ostatnio często miałam na myśli, kiedy syczałam PPHHSSSSY!!! na powód syczenia, który pojawił się u nas w domu.

A wszystko zaczęło się od tego, że Pani zobaczyła w internecie zdjęcie kotki Lilianki zamieszczone przez taką specjalną fundację Koteria, która zajmuje się bezdomnymi kotami, takimi jak byłam kiedyś ja Mechatek i dba o to, aby zrobić z nich koty domne, mające swój prawdziwy dom i swoich własnych ludzi. I to zdjęcie poruszyło Panią tak bardzo, że zaraz kazała mi napisać na mojej facebookowej stronie, że "w Koterii jest Lilka, która szuka domu. I nas od razu chwyciła za serce, bo wygląda jak Reszka. Więc pomagamy poszukać jej domu, chchchrrr!", no to napisałam. Ci z Państwa, którzy znają nas dłużej od razu mogą się domyślić, dlaczego to zdjęcie tak Panią poruszyło, a jedna Pani znajoma czyli Marianka dopisała pod nim nawet to samo, co pomyślała Pani: Reszka. Normalnie Reszka!

No niech sami Państwo zobaczą:

Reszka
Lilka z Koterii





















A potem przez parę dni Pani wokół tego zdjęcia Lilki chodziła i ciągle na nie zaglądała, aż wreszcie kucnęła obok Naszego Drugiego Człowieka, który akurat sprzątał produkty z kuwety i powiedziała: Musimy poważnie porozmawiać. Zakochałam się. A Nasz Drugi Człowiek tylko zapytał: Ta kotka z Koterii?

Pani miała mnóstwo wątpliwości i one dotyczyły przede wszystkim tego, żeby ta Lilka, chociaż wygląda jak Reszka, nie zachowywała się jak Reszka, gdyż serce jej pęknie i to nie byłoby dobre dla nikogo, również dla tej Lilki, bo ona ma być kotem samym w sobie, a nie na zastępstwo, które i tak jest niemożliwe, bo koty są niezastępowalne, a zwłaszcza Reszka, która dla Pani była kotem jej życia. I Pani nawet zadzwoniła do swojej przyjaciółki Małgorzaty Rawińskiej, żeby się z nią podzielić tymi wątpliwościami, a na koniec powiedzieć: Odwiedź mnie od tego pomysłu, ale na to jak się okazało, liczyć nie mogła, bo jej przyjaciółka też jest wielką kociarą i stwierdziła krótko: Zakochałaś się? To bierz! A potem odbyły się jeszcze wielkie konsultacje między Panią i Drugim Człowiekiem, po których decyzja zapadła.

I teraz trzeba było tylko dopełnić wszystkich formalności, bo Koteria byle komu kotów nie daje. I najpierw Pani wysłała do Koterii maila, że Lilkę chce. A potem dostała maila ze specjalną ankietą adopcyjną, w której trzeba było odpowiedzieć na mnóstwo pytań, dotyczących zwłaszcza dotychczasowych doświadczeń w opiekowaniu się kotami i udowodnić, że się dobrze rozumie zdanie "Jesteś odpowiedzialny na zawsze za to, co oswoiłeś", ale z tym Pani nie miała problemu, bo opiekowała się w życiu już czterema kotami, a Małego Księcia cichutko czytała Reszce przedostatniego dnia jej życia, kiedy obie leżały obok siebie zwinięte w kłębuszki.

I Pani egzamin zdała i otrzymała wiadomość, że mogą razem z Naszym Drugim Człowiekiem przyjechać i zobaczyć tę Lilkę osobiście, ale trzeba się śpieszyć, bo następnego dnia Lilka razem z rodzeństwem wraca w miejsce bytowania czyli na teren szpitala praskiego, gdzie dotąd żyła. Nasz Drugi Człowiek niestety nie mógł się wybrać, gdyż o tej porze pracuje jeszcze na chrupki, ale powiedział, że ufa Pani i zdaje się na jej wybór. Więc najpierw odbyło się wiele telefonów od Pani do koterii i odwrotnie, a potem pani pojechała z tą swoją przyjaciółką, która jej od pomysłu nie odwiodła i tutaj jest dowód rzeczowy, czyli pierwsze zdjęcie Pani z Lilką, która została przyniesiona do okazania.

I wtedy okazało się wiele rzeczy naraz.
  • Po pierwsze, że chociaż na zdjęciu bardzo przypomina Reszkę, to wcale nie wygląda jak Reszka. I to bardzo dobrze, bo będzie mogła być sobą. I, że ma piękne oczy koloru miodu, czarny brzuszek oraz jest drobna tak jak ja Mechatek.
  • Po drugie, do tej pory wiadomo było o niej tylko, to co napisali wolontariusze w ogłoszeniu, a mianowicie, że  "Lilianka ma około roku. Nigdy nie zaznała domowego życia, a mimo to jest bardzo kontaktowa. Głaskana od razu zaczyna mruczeć. Do tej pory mieszkała na terenie szpitala praskiego, a jedna z osób pracujących w tym miejscu dbała o to, żeby kicia (razem ze swoim rodzeństwem i matką) nie była głodna. Tylko Lilianka okazała się być oswojona na tyle, że kontakt z człowiekiem sprawia jej przyjemność, tak więc od razu to wykorzystujemy i prosimy o dom dla kici, aby nie musiała wracać w miejsce bytowania, a mogła poznać, co to znaczy ciepły dom. Płeć – kotka. Sterylizacja - tak. Testy FeLV/FIV – nie wykonano." Ale testy wykonano od razu na miejscu i okazało się, że Lilka nie ma ani FelV ani FIV, więc nie będzie zagrożeniem dla mnie Mechatka, bo ja teraz jestem przecież diagnozowana, czy nie mam chłoniaka, a jakbym miała i byłabym leczona chemioterapią, to miałabym obniżoną odporność i dodatnia Lilka nie mogłaby z nami zamieszkać.
  • Po trzecie, Lilka rzeczywiście mruczy od najlżejszego dotknięcia, a na dodatek od razu zabrała się do lizania rąk Pani.
  • I po czwarte, że trzeba jej będzie wymyślić nowe imię, bo to chyba jednak nie jest Lilka.

W drodze do domu Lilka pyta, czy Pani będzie jej człowiekiem

I w ten sposób Lilka zamieszkała z nami. Jej prawdziwe imię okazało się dopiero po paru dniach i burzliwych dyskusjach, aż wreszcie Nasz Drugi Człowiek je wymyślił, Pani powiedziała, że jest idealne, a dotychczasowa Lilka zaakceptowała. I ono brzmi Leeloo, co się czyta "liluu", a pochodzi z filmu "Piąty element", w którym tak się nazywała postać, którą grała Milla Jovovich. A jest idealne ponieważ: Leeloo jest piątym kotem naszej Pani, jest też piątym członkiem naszego stada, które znów składa się z dwójki ludzi i trzech kotów, a na dodatek wygląda prawie jak klon Reszki, a postać z filmu też była klonem.

Kiedy tylko ja Mechatek zobaczyłam Leeloo, podbiegłam, żeby zobaczyć, kto to jest i od razu się zaprzyjaźnić, ale wtedy Leeloo powiedziała do mnie WWWRRR!, a ja do niej PPHHSSSSY!!! i z szybkiego zaprzyjaźniania się nic tego dnia nie wyszło, więc niech się Państwo nie dziwią, że zadaję sobie pytanie z podtytułu tego tekstu i są w nim takie wyrazy. Bo interakcje w naszym stadzie na pewno ulegną wielkim zmianom.

Ale o tym, co jeszcze się okazało na temat Leeloo odkąd z nami zamieszkała, to ja Mechatek napiszę osobno, ponieważ okazało się bardzo dużo i wciąż się coś okazuje, a Leeloo bardzo zaczyna być sobą.













Ale co najważniejsze, tym piątym elementem czyli piątym żywiołem w filmie była miłość, a tej u nas w domu jest pod dostatkiem i dla Leeloo jej nie zabraknie. Na zawsze.

Chchchchrrr!

I jeszcze a'propos (to jest takie mądre słowo mówiące, że sprawa dotyczy już wcześniej poruszonego tematu), no więc a'propos Reszki, to Pani prosiła, żeby przekazać tym z Państwa, którzy komentowali wiadomość o tym, że Reszka umarła i napisali, że to wcale nie jest pożegnanie, bo Reszka jest w kocim raju albo powędrowała za Tęczowy Most i stamtąd na nas patrzy i na nas czeka albo sobie bryka, że skoro wiedzą, gdzie Reszka jest i co robi, bo widzieli ją gdzieś czekającą i brykającą, to żeby natychmiast przynieśli ją do nas do domu, a nie też czekali na niewiadomo co i patrzyli jak kot przełazi przez nieosiatkowany most.

A jeśli jednak nie widzieli, tylko sobie tak wyobrażają i sobie tak wierzą, to Pani przypomina, że ona takich wyobrażeń nie podziela, o czym zwłaszcza osoby, które ją znają, powinny wiedzieć i się nie wygłupiać. I że oczywiście mogą sobie Państwo w to wszystko wierzyć, skoro to Państwu w czymś pomaga, ale nam do niczego nie jest potrzebne, bo żadne wyobrażenia nie zmienią podstawowego faktu, że Reszka umarła i jej nie ma, a Pani nie chce żeby ktokolwiek jej ukochanego kota ciągał po cudzych zaświatach.

16 komentarzy:

  1. Witaj Leeloo, ja i moje kocie skarby będziemy czekać na opowieści o Tobie, szczęściaro! Rodzenie się nowej miłości jest zawsze takie ekscytujące! To właśnie przed Tobą. Koty są niezastąpienie, ale serce człowieka nie zna limitu i zmieści wiele miłości, i do tych co ich już nie ma, i do tych co właśnie się zjawiły. Nie mogłaś lepiej trafić!

    OdpowiedzUsuń
  2. Gratuluję powiększenia rodziny :)

    Nam bardzo brak jest Pirata. Szczególnie Całka chodzi i płacze. Po żadnym kocie nie było wyrwy , jak po Piracie. Ale na razie nie mogę wziąć nowego kota.
    Nie tylko dlatego, że w ostatniej rebelii Ruda straciła ostatni kieł...
    Ruda swoje lata ma, wiele przeszła. Kilka zim na ulicy.
    I ja też ucierpiałam rozdzielając towarzystwo.
    Evik

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pani też miała dużo wątpliwości, czy brać nowego kota do domu teraz, kiedy ja Mechatek jestem w trakcie diagnozy i nie widomo, co się może okazać, a przecież dobro kotów, które już są w domu jest na pierwszym miejscu. No, ale jak się okazało, że Leeloo jest FIV - i FelV -, to wątpliwości zniknęły już całkiem.

      Pirat i Ruda to ulubione koty Pani ...

      Usuń
    2. Ja się na razie powstrzymuję. Kajtek jest w złym stanie. Franuś też, ma stawy chore. Nie będzie raczej żył tak długo, jak Reszka.
      Całka jest wiekowa i po przejściach. Rudej inne koty działają na nerwy. Niedawno wybuchła u mnie rebelia - opis jest na UC (blog Rudej) i może jutro na "Moim zwierzyńcu" opiszę.
      No i kot mego życia też już w słusznym wieku jest. Nie przypuszczałam, że uda się wykarmić kociego oseska i że Zosia tak długo będzie z nami.
      A Pirata każdy lubił (oprócz Rudej). Nawet Adasiowi go żal.

      Usuń
    3. Na pewno przeczytamy, bo pani subskrybuje bloga "Mój zwierzyniec". No ale tak - dobro kotów, które już mieszkają w domu, powinno byc na pierwszym miejscu.

      Usuń
  3. Mechatku tak sobie myślę ,że Reszki nie można zastąpić , nawet jeżeli bardzo by się chciało. Są bliscy w naszym życiu ( ludzie czy zwierzęta) których nie można zastąpić ot tak...Tylko co zrobić , skoro życie toczy się dalej ? Trzeba dać szansę innym... Obiektywnie patrząc Liloo chociaż podobna nie przypomina Reszki , nie te oczy , nie to spojrzenie , po prostu inne ...Najważniejsze ,ż trafiła do Waszego Stada pełnego Miłości :)
    P.S
    Skąd się wzięły te Tęczowe Mostki , bzdura jakaś !!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak. Reszka jest niezastępowalna. Pani mówi, że był to kot jedyny na świecie.

      Leeloo jest oczywiście inna. Ma inny odcień futerka (Nasz Drugi Człowiek mówi, że antracytowy) i inny kolor oczu. No i jest sobą, a nie Reszką, bo Reszką mogła być tylko Reszka. I tak być powinno.

      A co do tych Tęczowych Mostów, to Pani mówi, że rozumie konwencję i nie ma nic przeciwko niej, dopóki to jest metafora. Ale jak ktoś już zaczyna mówić, że Reszka tam jest i jeszcze, że coś tam robi, to Pani dostaje szału, gdyż Reszka umarła. I nic już nie robi. Bo na tym polega śmierć.


      Usuń
    2. Tak jak myślałam , błędnie napisałam imię Leeloo .Dlatego z samego rana przepraszam Mechatku :)Pozdrawiam ciepło :)

      Usuń
  4. No to powiem to głośno. Jak tylko Mechatek wrzuciła FB, że jest taka kotka reszkowata, co domku szuka- od razu miałam przeczucie, że pani Ela ją weźmie. To było, jak objawienie normalnie. I proszę- prorok jaki, czy co? Trzymamy kciuki (znaczy kto ma, ten trzyma) Ania z ferajną (Elmo/ Fela)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No więc trzeba powiedzieć, że nie była pani jedynym takim prorokiem. Przyjaciółka Pani też to wiedziała, zanim Pani zaczęła wiedzieć. Bo chyba tak miało być. I niektórzy mówią, że to taki pożegnalny prezent od Reszki, bo ogłoszenie o Leeloo (wtedy jeszcze Liliance) pokazało się w dniu, kiedy Reszka została pochowana.

      Usuń
  5. Bardzo miła wiadomość. Oby Leeloo szybko zaprzyjaźniła się z pozostałymi domownikami i cieszyła się kochającymi opiekunami. Natomiast końcówka wpisu mnie zamurowała... Każdy przeżywa stratę, ale reagować drwiną na próbę pocieszenia... nie rozumiem. Nigdy nie byłam po drugiej stronie więc nie mam dowodu ani na istnienie zaświatów ani na ich brak. W weekend pożegnałam swoją przyjaciółkę, była z nami ponad 13 lat. I dla mnie myśl o tym, że nasze dusze się kiedyś spotkają nie jest wygłupem...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Leeloo zadomawia się tak umiejętnie, jakby wcześniej nie mieszkała wcale nie ulicy :)

      Końcówka wpisu jest skierowana do osób, które próbują mnie pocieszać w sytuacji, w której pocieszenia nie ma za pomocą swoich wyobrażeń o istnieniu życia pozagrobowego. Piszą, że Reszka gdzieś jest, ba! a nawet co tam robi. Nie mam nic przeciwko temu, że ktoś sobie w takie rzeczy wierzy, natomiast mam wiele przeciwko temu, że miesza w to mojego kota. Mój kot umarł. Kropka. Taki jest fakt. Boli. Ale cudze wierzenia nie zmienią tego faktu, a drwiną z tego co się stało jest umniejszanie powagi śmierci (również kociej) przez stwierdzenie, że to tylko na chwilę. Taka okresowa przeprowadzka gdzie indziej. To nie jest przeprowadzka. Śmierć oznacza, że tego kogoś nie ma. I dlatego płaczę i dlatego mi tak smutno. To, że ktoś ma trudność z przyjęciem tego faktu do wiadomości, nie jest moim problemem.

      Rozumiem konwencję w pisaniu o Tęczowych Mostach. Jednak szału dostaję, kiedy ktoś pisze stanowczo, że Reszka gdzieś tam jest. I bryka. Jest? Proszę mi do domu przyprowadzić. Nie ma? To proszę sobie takie pocieszenia darować. Mój kot po żadnych zaświatach szlajać się nie będzie. Za życia jego miejsce było w domu. A teraz go nie ma.

      Usuń
  6. Tylko czy to dobrze (i odpowiedzialnie) dla Mechatka, w jego stanie zdrowia, sprowadzać do domu nowego kota? Z reguły jest to sytuacja stresująca dla kotów, a jak ich spotkanie jak dotąd do miłych nie należało.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też miałam taką wątpliwość. Jedną z poważniejszych. Ale na szczęście wygląda na to, że proces zadomawiania się Leeloo przebiega bezkonfliktowo i spokojnie. Posyczały i powarczały wszystkie trzy na siebie pro forma przez trzy dni, a teraz już jedzą z jednej miseczki, kiedy daję smakołyki.

      Usuń