12 października 2011

O znaczeniu kociego dzieciństwa czyli Reszka zwariowała

Proszę Państwa, bo ja bym się chciała poskarżyć na to, co się ostatnio dzieje u nas w domu, a właściwie z Reszką. Chciałam napisać, że Reszka zwariowała, bo zwariowała, ale Pani mówi, że to bardzo nieładnie tak pisać i mówić, więc napiszę tylko, że Reszka stała się normalna inaczej. W sumie to Pani się ze mną zgadza, bo często powtarza: Ja nie wiem, co się z tym kotem na starość dzieje, i to chyba znaczy dokładnie to samo, co „Reszka zwariowała”.

Ja Mechatek to nie wiem nawet, czy to tak na starość, bo Reszka nie jest zrównoważona od początku, to znaczy odtąd, odkąd się do nas wprowadziłam sześć i pół roku temu, a może nawet i wcześniej, bo przecież wszyscy wiedzą, że Pani mówiła, że ma charakter potencjalnego mordercy, a Pani mieszka przecież z Reszką już prawie trzynaście lat, więc zdążyły się poznać. No ale ostatnio to już całkiem przesadza i to się bardzo objawia..

To przesadzanie zaczęło się, jak Pani i Pańcio Kochany postawili w pokoju nowe fotele i Reszka zdecydowała po wypróbowaniu wszystkich, że jeden jest jej. Objawiło się to w taki sposób, że Reszka zaczęła siedzieć na swoim fotelu cały czas, przez cały dzień i noc i schodziła tylko do miseczki i kuwety. A jak któraś z nas chciała podejść bliżej, na przykład na dwa metry, to Reszka zaczynała się jeżyć, warczeć i strasznie syczeć, co się nazywa, że robiła się afera, bo zaraz po syczeniu i warczeniu Reszka rzucała się na mnie, Sonię albo New, wrzeszcząc przeraźliwie i goniła po całym mieszkaniu, a jak dopadła to gryzła nas po wszystkim. I my, dziewczęta, chodziłyśmy bardzo zestresowane, bo trzeba było bardzo uważać, gdzie są te dwa metry od fotela, żeby nie podejść bliżej, a Sonia, która jest nieśmiała, bała się nawet wychodzić ze swojego kraciastego domku. Takie coś nazywa się terroryzm. A potem Reszka zaczęła jeszcze tak samo syczeć i warczeć na Panią i Pańcia Kochanego i do fotela nie mógł już podejść żaden kot ani człowiek. A jak Reszka pogryzła Panią w nogę, kiedy Pani próbowała ją przekonać po dobroci, że to nie całkiem jej fotel, to Pani powiedziała dość. I z tego wszystkiego pojawił się u nas w domu spryskiwacz z wodą, który stoi cały czas na stole, żeby jak Reszka syczy z fotela, tą ją tą wodą popsikać. I wtedy Reszka ucieka, ale burczy pod nosem, aż Pani mówi: Ona się kiedyś z tej złości udławi.

Ja Mechatek pamiętam, że z Reszką to od dawna nie jest dobrze, bo nie wiadomo czego się po niej spodziewać. Między nami objawia się to tak, że Reszka mnie myje, myje, myje, co jest bardzo przyjemne, a nagle, nie wiadomo czemu jak mnie nie ugryzie w ucho albo plecy, co bardzo boli i jest straszne, bo bez ostrzeżenia. A między Reszką a naszymi ludźmi to się objawia tak, że ni z tego niż owego Reszka zaczyna gryźć ludzi po rękach i nogach, chociaz nic jej nie robią, tylko głaszczą. Jak ktoś tak robi, to jest nieprzewidywalny, więc Reszka jest nieprzewidywalna.
Najgorzej układa się wtedy między Reszką a Sonią i New, bo z nimi są największe konflikty, a mnie Mechatka Reszka toleruje i nawet mogę leżeć na jej fotelu. Przynajmniej przez jakiś czas.

Pani mówi, że to wszystko wynika z charakteru kota, a charakter kota wynika z tego, jakie kot miał doświadczenia życiowe, czyli dzieciństwo. I na przykład New miała bardzo dobre dzieciństwo, bo pochodzi z dobrego domu i była dobrze zsocjalizowana i dlatego jest taka spokojna i miła. Sonia też miała dobre dzieciństwo, bo się wychowała w stodole ze swoją mama i rodzeństwem i była odkarmiona jak trzeba, więc teraz jest opanowana i dostojna i trudno ją wyprowadzić z równowagi, dlatego jest moją największa przyjaciółką. Ja Mechatek miałam niedobre dzieciństwo, bo odbywało się na ulicy i często chodziłam głodna i zmarznięta, i to dlatego teraz nie wybrzydzam przy jedzeniu i lubię ciepłe miejsca. A Reszka miała najgorzej, bo wcale nie miała dzieciństwa i są efekty. Najgorzej oznacza, że jak jeszcze była ślepym kociakiem, to ktoś ją przerzucił przez płot na teren schroniska na beton i ledwo to przeżyła, a potem jak już otworzyła oczy, to zobaczyła, że jest w klatce, a to wcale nie jest miłe. I gdyby Pani nie przyszła wtedy do schroniska, to kto wie, jak by się to skończyło. Ja Mechatek myślę, że skończyłoby się bardzo źle, bo nawet pracownik schroniska Pani odradzał wzięcie Reszki, „Bo to Pani i tak nie przeżyje” - tak powiedział. No, ale Pani się uparła i „to” przeżyło, tyle że ma skrzywiony charakter, no bo jak się miała zsocjalizować, co się objawia tym, że jest agresywna i nieprzewidywalna.

U niej objawia się to okresowo, ale te okresy są długie i wszyscy musimy to jakoś przetrzymać, bo Pani powtarza, że jest się na zawsze odpowiedzialnym za to, co się oswoiło i to nie Reszki wina, że jest, jaka jest.

Ja Mechatek uważam, że to jest właściwe podejście, chociaż uciążliwe, przede wszystkim dla otoczenia Reszki. I gdyby wszyscy ludzie tak myśleli i robili, to nie byłoby kotów bezdomnych i na przykład ja Mechatek nie znalazłabym się na ulicy. Dlatego wszyscy u nas w domu jakoś przetrzymują to, że Reszka zwariowała i tak powinno być.

Chchrrr...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz