10 stycznia 2010

Książę w białych skarpetkach


...czyli królewna dorasta

Niutka jest za bardzo przejęta i podekscytowana tym, co się z nią od wczoraj dzieje, żeby móc coś napisać od siebie, dlatego pozwoliłam sobie na zabranie głosu w jej imieniu. Biega po całym mieszkaniu, tam i z powrotem, tam i z powrotem, tam i z powrotem, przy tym ślicznie śpiewa modulowanym głosem i przegania wszystkie dziewczyny z kąta w kąt. Wszystkie jej przeszkadzają, bo wszystkie są potencjalną konkurencją. Nie powinno ich tu być, bo a nuż zjawi się książę w białych skarpetkach?

Nasza królewna dorasta! Wczoraj miała pierwszą ruję! Najprawdopodobniej pierwszą, ale na pewno pierwszą, którą udało się zidentyfikować. Ma już troszkę ponad rok, więc możliwe, że już wcześniej coś się działo w tym nurcie, ale u maine coonów wszystko przebiega inaczej. Dyskretniej.

U Reszki, Soni i Mechatka rui nie da się nie zauważyć, bo drą japy najgłośniej, jak się da, Reszka i Mech fundują nam też efekty specjalne w postaci natrętnego molestowania i prowokowania do „innych czynności seksualnych”. Reszkę taką malutką zabrałam do domu, że mylą jej się granice międzygatunkowe, człowieka od kota nie odróżnia, więc od lat ma nadzieję, że podczas rui my, jej ludzie, coś z tym zrobimy. Gatunki jej się mylą, ale płcie rozpoznaje doskonale, więc odkąd zamieszkał z nami Pańcio, ja mam trochę spokoju…

A nasza majnkuna jest bardzo dyskretna. Cichutko sobie podśpiewuje, zrobiła się bardziej do głaskania i to wszystko. Tak jak przeczytałam w opisie rasy. Nie wygłupiałam się za bardzo, więc nie wzięłam ją na zasadniczą rozmowę pt. „skąd się biorą małe kotki”, bo ona doskonale to wie, jak wszystkie zwierzęta. Wie też czego chce: chce księcia. A w sumie, księcia to chcę dla niej ja, majnkunie byłoby obojętne, jakiej rasy, jakiego koloru i jakiej długości futra ten kocur by był. Nie zna słowa MEZALIANS. Za to ja znam, więc muszę dopilnować, żeby go nie popełniła. Wszystko musi się odbyć zgodnie z protokołem, papierami, rodowodami, jak w najlepszej rodzinie... Żeby maluchy były z prawego łoża. Żadnych związków na kocią łapę.

W tym roku (postanowienie noworoczne) czas zarejestrować ją jako koteczkę hodowlaną, pojechać na kilka wystaw (jest tak piękna, że z pewnością sędziowie też się zachwycą!), no i poszukać tego księcia szlachetnego rodu. Ma być rudy z białymi skarpetkami.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz