13 grudnia 2009

New i kocie TV



...czyli dlaczego lubię sypialnię

Zawsze rano pod drzwiami sypialni bardzo się niecierpliwię: miauczę (miiaaauch), wzdycham (hha......) i nawołuję (aha!), żeby jak najszybciej mnie wpuścili. Kiedy Ona wstanie, wiem, że tylko jeszcze pobawi się wodą z kranu w kuchni, nasypie śmierdzących granulek do ich miseczek (Oni na to mówią KUBKI), naleje do nich wody i już! Już możemy iść do sypialni!

A tam same atrakcje: pomijam już tarmoszenie, głaskanie, przewalanie i podgryzanie na łóżku, ale okno! Okno jest najciekawsze. Za oknem rośnie drzewo, na którym siadają ptaki. Małe, duże, rozmaite... I latają. Siadają, znowu się zrywają. Mogę obserwować je godzinami, cały czas w gotowości: może któryś się zagapi? Podleci bliżej? Niestety, złapać się ich nie da, bo są oddzielone szybą. To zabawa w polowanie, a nie prawdziwe łowy.

Ona mówi, że od tego mojego oglądania programów przyrodniczych o ptaszkach cała szyba jest uciapkana noskiem i łapkami... Ale to nie jest mój problem. Oni próbują naśladować moje nawoływania do ptaków, ale wychodzi im coś w rodzaju: kch, kch, kch. Nigdy nie uda im się powiedzieć tego tak, jak trzeba.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz